Jump to content

Wiench

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zofia Nałkowska
Tytuł Wiench
Pochodzenie Charaktery
Data wydania 1922
Wydawnictwo Towarzystwo Wydawnicze »Ignis«
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały zbiór
Indeks stron
[ 50 ]
WIENCH. Wienchowi nikt nie powie marnego słowa o dzieciach. To jego bogactwo. Ale choć bardzo stary, gospodarki z rąk nie wypuści. »Lata mom ładne, — powiada — i pracuję i jeszcze do samy śmierci bedę robił. A dzieciom jak odpisać, i ojca obidzą i same nie mają«.

Wiench ma cztery córki i pięciu synów, nie licząc tego, co pomarło. Wszyscy dawno poszli na swoje, a wnuki Wiencha mają już też dorastające dzieci. »Famija Wienchów sie rozpościro«, — mówi z chlubą. Jedna wnuczka jest bardzo sposobna i robi roboty do kościoła. »Wyrobi i zwierza i wszystko i jakie tylko rzecy wysyje ładnie«.

Wiench jest gospodarzem, ale gruntu i chałupy dorobił się z prostego parobka. Całe życie spędził w pracy i zna sobie cenę. Chodził na roboty daleko, różnego [ 51 ]doświadczał losu. »Nieraz strudzony przysedem z drogi. Dzieci ośmioro na kupie, kartofle wytopiło — to me tak czasem doskwerło, że okropność«. Ale zaradny był i rządny, sam doszedł do tego, czem jest dzisiaj.

— Żarna zawsze miałem, ususyłem zyta, ukręciłem, chleba napiekem ślicnego, jak krydy. Jo umiem piec. Tyle bochenków pikłem, ile nos było. Kozdy łapał zo więksy, kozdy osobno. La zgody. Bo jak z jednego krajom, to ty więcej zjis, a jo nie. Nawet teraz, jak nas dwoje — pieke dwa. Bo wciąż mówi, że więcej jim. Jej trzy funty, sobie trzy. Casem jakem więcy zjad, to ji prose: daj me kawałek. Jak dobro, to da. Ma tako skrzynecke i zomyka. Jak zło, to nie.

A ja ją zywię, a jakze. Każdziutką rzec kupię, wydatek mom. Okrasa musi być. Ona znów je skąpa. Na Wielkanoc zjem pięć jajek, a już przez cały rok jajka nie oglądam. Nie do.

Żeby tam miaja kluńć albo tam co, to nie. To już nie mogę powiedzieć. Ona się tam nie położy, nie śpi w dzień. To przy [ 52 ]krowach, to znów szyje, coniebądź grzebie. Ale iść gdzie, co sprzedać — takiej roztropności to ni mo. Łyżkę strawy uparzy jakbądź, chustkę upierze — nic więcej. Z mlikiem nie pójdzie. Całe gospodarstwo w kupie — ja.

Skąpy nie jestem i porządek u mnie musi być. Taki niecierpliwy jestem do długu, że nie doj Boze.

I dziadowi nie żałuje. Jak dobrze pacierz mówi, spodoba mi się, to mu dwo grose dam, jak nie, to jeden.

U kresu drogi stojąc, Wiench nie bez chluby pogląda na dzieło swego życia. Pamięta jednak o tem, że nie samemu sobie wszystko zawdzięcza.

— To Bóg koze, — powiada. — Wszystkem rzundzi.




Public domain
This work is in the public domain in countries where the copyright term is the author's life plus 70 years or less. See Copyright.