Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/307

From Wikisource
This page has not been proofread.

tak na wsi, jak w mieście. Prusacy i komuniści dosyć ich naburzyli, a spalili więcej jeszcze. Wiedzą o tem wszyscy w Champigny.
 — To prawda! — rzekł Duclot — i spodziewamy się, że robotnicy będą mogli uczciwie zarabiać na życie.
 Tu napełnił winem swą szklankę i szklankę Boularda zapytując:
 — Wypijesz z nami, gospodarzu?
 — Nie odmawiam.
 — A więc przynieś drugą butelkę i szklankę, lecz przyznaj, że strasznie małej objętości te twoje flaszki!...
 — Ale czysty sok winny wewnątrz! — odparł, śmiejąc się restaurator. To lepiej niż gdyby mieściły w sobie dwa litry z połową jakiej domieszki.
 W kilka minut powrócił, niosąc butelkę i szklankę, które postawił na stole przed agentami.
 Duclot nalał wina.
 — No! nie gniewaj się rzekł panie restauratorze, ty... któremu kommuniści ucięli zapewne połowę nogi, jak królikowi! Zdrowie twoje!
 — I wasze! — rzekł Bordier, trącając się szklanką. — Och! ta Kommuna! dodał z westchnieniem dała się nam ona i tu we znaki! Handel się zmniejszył, przestano przychodzić na śniadania i obiady. Zaledwie parę kąpieli na dzień wydawaliśmy... praczki jedynie prały bieliznę, jak gdyby nie zaszło nic w kraju. Nic się nie zyskało przez ten przeciąg czasu, ale przynajmniej, że się nie przejadło ciężko zebranego grosza!
 — Ha! ha! zaśmiał Boulard — musisz pan nim mieć sakwę nieźle wypchaną! Restaurator, rybak, właściciel kąpieli i pralni! To nie żart, panie!
 — A moja siostra? — zapytał Duclot, mrugając znacząco oczymi. Musisz pan mieć z niej nie zły dochód? Wiem, że przychodzi tu ona często do pana na rybę smarzoną, lub potrawę z królika.
 — Pańska siostra? nie mam szczęścia znać jej — odparł Bordier. Niewiem zresztą która to siostra? dodał, uśmiechając się dwuznacznie.
 — Pan niewierzysz, że ja mam siostrę — ciągnął Duclot, popijając wino — ależ tak jest, na honor mam ją, mój stary!