— Jest praczką, mieszkała w Champigny, i dotąd mieszka tu może?
— Nie błaznuj!
— Mówię prawdę... przysięgam!
— Musiał byś wstać bardzo rano, abyś mnie w pole wyprowadził!
— Ha! jesteś upartym gospodarzu. Dla czego mu nie wierzysz? — zawołał Boulard.
— Niech więc wymieni nazwisko tej siostry. Jeżeli prawda, że mieszkała lub mieszka w Champigny, znać ją muszę. Znam bowiem wszystkie tutajszepraczki. A więc...nazywa się ona?...
— Palmira! — odrzekł Duclot, spoglądając w oczy restauratorowi.
— Palmira? — powtórzył tenże uderzając rękoma w swoje wychudłe kolana. — Znam ją doskonale! Urodziwa dziewka!... Jakie oczy..! noc... usta... podbródek!... Nie wiele takich się znajdzie. Ależ ona nie jest praczką, Palmira, lecz prasowaczką!
— Wszystko jedno!
— Mieszką dotąd w Champigny — dodał Bordzier.
— Jak to dobrze się składa! — zawołał Duclot z udanym zadowoleniem niewidziałem jej od rozpoczęcia się wojny i dla tego właśnie przybywam, aby jakąśkolwiek powziąść o niej wiadomość.
Podczas oblężenia, przebywała w Paryżu ze swemi pracodawcami, od których jest bardzo lubiana — mówił Bordier. — Wróciwszy do Champigny, przywieźli ją tu wraz z sobą. Palmira jest bardzo zdolną robotnicą. Lubi się bałamucić, to prawda, młodym chłopcom zawraca głowy w całej okolicy, lecz wynagradza to swoją pilnością w robocie.