rzeczy twarde, nieprawdziwe, w które sami wzajemnie nie wierzyli.
Tylu przecież nie przyszło na umówioną godzinę.
Zapytywali mię o jakieś rzeczy. Odpowiadałam, lecz sama bałam się pytać.
Julka trzymała mię przy sobie, ściskała mi ręce.
— Tak się lękałam, że nie przyjdziesz — mówiła.
Gdzieś za wielkim stołem siedział Jan. Nie witał się po długim niewidzeniu, tylko patrzył na mnie przerażonemi oczami. Zaczęłam wolno iść ku niemu — i z twarzy jego czytałam bacznie, głodnie wspomnienia najpierwsze — wieczór dawny, obrazy wyraźne zdarzeń — — Słowa jasne zagrały:
C’est l’étoile d’amour,
C’est l’étoile d’ivresse — —
— Wiecie, że Jerzy — zaczęłam mówić do Jana — i urwałam. — To wszystko ciągle jeszcze jest życie — zakomunikowałam mu ze zdziwieniem.