Ona wymownie wzruszyła ramionami.
— Proszę pani — takie czasy —
Odrzekłam z uprzejmością:
— Tak, tak — rzeczywiście...
Zamilkła na chwilę i zamyślonym wejrzeniem wodziła po mej pościeli.
— Ładny monogram — zauważyła. — A pani wie, że Obojańska chora —
— Tak, słyszałam...
— I nie była pani u niej?
Zmieszałam się lekko.
— Nie byłam, rzeczywiście. Z początku miałam dużo zajęcia, teraz sama jestem niezdrowa.
— Powinna ją pani odwiedzić, jak pani tylko wstanie. Wczoraj byłam u niej — i bardzo się dopytywała, jak dawno panią widziałam, co pani mówiła — —
— Jakże ma się teraz?
— O, zdaje się, że zupełnie dobrze. Jest tylko osłabiona, ale wszelkie niebezpieczeństwo wykluczone.
Po dwugodzinnej wizycie pożegnała mię, unosząc uprzejme ukłony dla męża.