Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom III/XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
— Co mówisz opiekunie? — zawołał Lucyan z osłupieniem — Jakto? nie stąpisz więcej nogą do domu swojej kuzynki.
— Nie! — odrzekł ksiądz Raul — i tobie radzę, na teraz przynajmniej, ażebyś się tam nie ukazywał.
Młodzieniec uczuł, że serce bić mu przestaje. Niewysłowiona rozpacz go ogarnęła. Nie iść na ulice Vaugirard, było to niewidzieć Blanki, a tym sposobem prawie nie żyć.
— Wiem dobrze, jak i ty wiesz zarówno, że pałac jest własnością mojej kuzynki-mówił ksiądz dalej — do niej on wyłącznie należy, ma prawo więc rozporządzać w nim jako właścicielka i przyjmować kogo się jej podoba. Bywając tam wszelako tak często jak dotąd, mógł byś dać powód do waśni i nieporozumień pomiędzy Henryką i jej mężem, jakie wreszcie mogłyby zabić tę biedną kobietę! Nie koniec na tem!... Gilbert Rollin nienawidzi cię, powtarzam, dla tego, że ja cię kocham. Kiedykolwiek bądź obrzuci cię tak jak mnie obelgą. Nie potrafiłbyś znieść tego cierpliwie, jak mnie to uczynić nakazywało moje kapłańskie stanowisko. Odpowiedziałbyś mu pogardą, na jaką zasługuje, a tym sposobem zamknąłbyś na zawsze przed sobą drzwi tego domu, jakie pragnę ażeby dla ciebie były otwartemi.
— Ach! to czego żądasz opiekunie, przechodzi me siły!... jąkał z przygnębieniem młodzieniec. Bo gdybyś wiedział...
— Wiem wszystko!
— Co? o czem wiesz księże d’Areynes.
— Wiem że kochasz Blankę.
— Och! z całego serca!... z całej duszy!...
— Wiem że ona zarówno cię kocha — mówił ksiądz dalej.
— Jakto... wiesz o tem opiekunie?
Odgadłem, jak odgadłem miłość twą dla niej.
[ 80 ] — A teraz, otwórz mi twe serce, wyspowiadaj się ze wszystkiego szczegółowo. Czyście wyznali sobie swoje uczucia nawzajem?
— Tak, jesteśmy narzeczonemi.
— A pani Rollin wie o tem?
— Nie wie.
— Dla czego?
— Ponieważ wyznanie, o którem mówię, nastąpiło w bibljotece, tego wieczora, gdy opiekunie znajdowałeś się wraz z notaryuszem u matki Maryi-Blanki. Odtąd zatrzymywany pracą w Salpetrère, nie mogłem widzieć się z panią Rollin i właśnie dziś chciałem jej wyjawić moją miłość dla córki... A ty chcesz opiekunie, ażebym się usunął na czas nieokreślony i bywać tam zaprzestał?
— Dla tego, aby nie wywołać niekorzystnyche dla siebie następstw w przyszłości.
— Nie! tego uczynić nie będę zdolnym. To nazbyt wielka ofiara!
— Otóż i samolubne wyrazy, tam gdzie chodzi o zdobycie szczęścia w przyszłości. Pomnij, że nie jesteś dzieckiem, ale mężczyzną, działaj więc jak mężczyzna... uzbrój się w odwagę. Zaślubisz tę, którą kochasz, ja ci to przyrzekam. Moja kuzynka wybrała cię już za zięcia.
— Wie więc o tem? — zawołał Lucyan, przechodząc nagle z przygnębienia do żywej radości.
— Nie byłaby ani kobietą, ni matką, gdyby nie odgadła tego co ja odgadłem. Sądzisz więc, że pozwoliłaby ci bywać tak często, w swym domu, gdyby nie była przychylną twoim zamiarom? Z tej strony nie masz się czego obawiać. Lecz pozostaje Gilbert Rollin... Marya-Blanka jest jego córką i potrzeba nieodwołalnie, ażeby ojciec zatwierdził wybór matki.
— Zdaje ci się więc, że on odmówi tego zezwolenia?
— Nie tylko mi się zdaje, ale jestem tego pewny. Powie „nie“ i rzecz skończona.
— Ależ dla czego?
— Ponieważ w tobie nie znalazłby zięcia skłonnego do wykonywania swych planów...
— Nierozumiem.
[ 81 ] — Wszak powinieneś już był wytworzyć sobie jakaś opinje o panu Gilbercie Rollin?
— Tak, nader niekorzystną, niestety!
— Otóż więc się dowiedz, że obok renty kilku tysięcy franków przynależnej mojej kuzynce cały majątek sukcessyjny po hrabim Emanuelu d’Areynes należeć będzie do Maryi-Blanki z dniem jej małżeństwa. Gilbert Rollin zechce na pewno, ażeby mąż jego córki pozwolił mu zanurzyć rękę w owym majątku i podzielił się z nim w połowie. Wiedząc zaś dobrze, iż ty byś nigdy nie zezwolił na tak haniebne szachrajstwo...
— Eh! — przerwał Lucyan — co mnie obchodzą pieniądze? Posiadam mały mająteczek po matce, to nam wystarczy obojgu przy pracy z mej strony.
— Niemów tego! — zawołał ksiądz Raul. — Twoja osobista godność nakazuje ci strzedz majątku żony i niepozwalać na żadne jej pokrzywdzenie. Zresztą, wola zmarłego testatora winna być święcie szanowaną, sądzę, że to zrozumiesz i nie ulegniesz złej woli pana Gilberta. Powinieneś zaczekać na zaślubienie Blanki do jej pełnoletności, dopóki nie będzie jej wolno samej sobą rozrządzać, takim jest, moje zapatrywanie.
Czekać, tak długo! — zawołał Lucyan z westchnieniem.
— Oczekiwanie jest niczem, gdy się ma przyszłość zapewnioną przed sobą. Będziesz pracował, wytworzysz sobie jakieś poważne stanowisko, a wtedy dopiero przyjmiesz na siebie małżeńskie obowiązki. Wierz mi mój chłopcze, te rady są dobre i z życzliwego serca pochodzą!
— Przyjmuję je zatem opiekunie! — odrzekł młodzieniec ściskając z uczuciem rękę księdza d’Areynes. — Czy jednak żyć zdołam nie widując Blanki i jej matki?
— Alboż ja mówię ażebyś się z nimi nie widywał? — odparł ksiądz Raul. — Przeciwnie, widywać je będziesz i częściej niż mogłeś się spodziewać.
— Gdzie?
— Tu, u mnie, drogie dziecko. Ja niemogę ukazywać się w ich domu, jak ci o tem mówiłem. Henryka więc z córką będzie przychodziła do mnie. Tu to, moja kuzynka [ 82 ]ci powie, iż będzie się czuła szczęśliwą mogąc cię nazwać swym synem.
— Tobie to opiekunie będę zawdzięczał me szczęście! — zawołał podnosząc się młodzieniec.
— Które, mam nadzieję, będzie wam przyświecało niezmiennie! — dodał ksiądz d’Areynes. — Powiedz mi teraz kiedy masz zamiar pojechać do Joigny, dla porozumienia się z dyrektorem Przytułku?
— W końcu przyszłego tygodnia.
— Dobrze. Przez te dni kilka będę się starał otrzymać jakąś wiadomość od Henryki i Blanki. Przyjdź do mnie gdy będziesz w Paryżu, a zakomunikuję ci to o czem się dowiem.
Po odejściu Lucyana, ksiądz Raul zabrał się do pracy. Nie omylił się przewidując, że chorobę Henryki sprowadziła ta straszna scena z Gilbertem, jakiej natenczas był świadkiem.
Pani Rollin udała się na spoczynek rozgorączkowana, z gwałtownym bólem głowy.
Noc całą spędziła bezsennie.
Nazajutrz gorączka się powiększyła, a ból głowy coraz bardziej się wzmagał. Nie była w stanie podnieść się z łóżka, a gdy rano Blanka jak zwykle weszła na dzień dobry do jej pokoju, Henryka zaledwie zdołała jej odpowiadać na zadawane pytania.
Nie wiedząc co zaszło dnia poprzedniego, dziewczę niemogło zrozumieć tej nagłej zmiany wynikłej w zdrowiu matki; przerażona, wysłała służącego po doktora Germain, a następnie kazała drugiemu pójść z powiadomieniem o tem Gilberta.
Lokaj odpowiedział, że pan śpi jeszcze, co było prawdą, ponieważ jak wiemy wrócił z klubu nad ranem.
Naglony przez Blankę, służący zdecydował się wreszcie obudzić swojego pana.
Rollin, pragnąc zachować pozory wobec pałacowej służby ubrał się śpieszno i wszedł do pokoju żony gdzie wkrótce przybył i doktor.
Henryka ich niepoznała.
Na widok groźnego niebezpieczeństwa, Blanka wybuchnęła płaczem.
[ 83 ] — Odejdź! — rzekł Gilbert surowo.
Spełniła rozkaz ojca, łkając.
— Jest że to rzecz groźna? — zapytał wtedy doktora pół głosem.
— Groźna... nie! na teraz... lecz system nerwowy jest mocno nadwerężonym, co odnajduję u pani Rollin nie po raz pierwszy! Jest to rodzaj anemii mózgowej, która przy zaniedbaniu mogłaby spowodować poważne zaburzenia, jak osłabienie mózgu, a nawet utratę pamięci i intelligencyi.
Gilbert drgnął pomimowolnie.
Dzika radość zabłysła w jego spojrzeniu.
— Ależ to byłoby obłąkanie?-wyszepnął.
— Tak, niestety.
— Nie!... nie!... doktorze! — wołał, usiłując nadać swej fizyonomii wyraz przerażenia. — Ja ci nie wierzę... Niechcę ci wierzyć!
Głos nędznika drzał, jak gdyby z obawy.
— Objawiłem panu co myślę — mówił doktór — a nieszczęściem jestem pewien, że się nie mylę!... Pani Rollin potrzebuje absolutnego spokoju; żadnych wzruszeń i zgryzot. Istnieje w niej skłonność do rozdrażnienia, jaką pokonać bardzo jest trudno! Owóż powtarzam, na teraz nie zachodzą obawy, ale powinniśmy zabezpieczyć się na przyszłość. Trzeba usuwać wszelkie wzruszenia przed pańską żoną, one mogłyby najprzód zabić jej myśl, a potem ciało.
Gilbert stojąc z opuszczoną głową, wyrytym bólem na twarzy myślał:
— Obłąkanie pozbawiło by ją praw wszelkich i wszelkiej włady rozporządzania majątkiem. Ja natenczas pozostałbym panem!... wyłącznym panem mej córki. Dobrze o tem wiedzieć!...
Doktor napisawszy długą receptę, wezwał Marye-Blankę nakazując jej czuwać przy matce i baczyć, ażeby jego polecenia skrupulatnie wypełnionemi zostały.
— Przybędę jeszcze wieczorem — dodał odchodząc.
Dziewczę usiadło przy łóżku chorej, nie oddalając się na chwilę.
Wieczorem stan zdrowia pani Rollin był tenże sam, bez pogorszenia, co doktór uważał za dobrą wróżbę.
Nazajutrz gorączka się zmniejszyła, ustąpiło majacze[ 84 ]nie, a wobec tego zniknęła obawa co do zagrażającego z rana zapalenia błony mózgowej.
Wtedy to Gilbert niepotrzebując już odegrywać roli męża zaniepokojonego stanem zdrowia swej żony, wyjechał do Monte-Carlo, ażeby wyzyskać los sprzyjający mu teraz.
Pozostawał tam przez dwa tygodnie.
Szczęście na które rachował, nie zawiodło go tym razem Wrócił do Paryża przywożąc z wygranej dwieście tysięcy franków.
Sumę tę podzielił na dwie równe części.
Jedną zachował na swoje osobiste wydatki, z drugiej pozaspakajał najbardziej natarczywych wierzycieli, a tym sposobem ukoił chwilowo swe troski.
Gracze, żyją zazwyczaj złudzeniem.
Oszołomiony wygraną, mówił sobie, że los będzie dań pomyślnym niewyczerpanie i że zyskami z gry w karty będzie mógł spłacać zwolna wszystkie swe długi, zachowując nadal wyścigowe konie i Oktawję, do której przywiązał się bardziej niż kiedy.
Przepędzał teraz całe popołudnia, wieczory i noce przy stole gry, nie tylko w klubie, ale w pokątnych szulerniach, gdzie grywano na grube stawki w gry hazardowne.
Pani Rollin wracała szybko do zdrowia.
Używając zupełnego spokoju, ponieważ nie wspomniano przy niej wcale o jej mężu, podniosła się już z łóżka, i miała nadzieję wyjechać wkrótce wraz z córką do kościoła świętego Sulpicyusza, gdzie zwykle bywała na nabożeństwie.
Przez doktora Germain otrzymała wiadomości o księdzu d’Areynes.
Jeden z tych listów wielce ją ucieszył, powiadamiając o zwierzeniu uczynionem księdzu przez młodego Kernoëla. Uradowana tak jak jej kuzyn marzyła o szczęśliwej przyszłości oczekującej jej córkę.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |