Ale przekonywa się coraz dowodniej, że jest tylko zającem, otoczonym przez węszące Ogary i myśliwców, oczekujących na stanowiskach, aż zwierzyna tropiona sama na strzał wyjdzie. Ile już małych dusz i niskich charakterów poznał przez ten krótki przeciąg czasu. Ile pożądliwych zapędów odepchnął, ilu pułapek uniknął szczęśliwie. Ale za to serce i mózg Warszawy otwierają się przed nim. Odgaduje już instynktownie potrzaski i sidła, zanim się ich dotknie — oczy jego ślizgają się po kolumnach ogłoszeniowych, jak piersi chytrego węża po szmaragdowej trawie. Jakże naiwnym był doniedawna! Toć on sądził, że tutaj niema wogóle złych ludzi, że to miasto, na które patrzał oczami młodości do dziś dnia, zawiera same salony, same świątynie, ołtarze, ani jednej piwnicy natomiast, ani jednego śmietnika.
Nabyty instynkt kazał mu się zatrzymać nad jednym z ogłoszeń:
„Podupadły obywatel ziemski, posiadacz skromnego kapitaliku, wynoszącego około dziesięciu tysięcy rb., zdolny jeszcze do pracy, ale