STARA.
Miłość jest słodyczą
Boską, jak piękność, która miłość w sercu budzi.
A tak pięknaś jest cudną swą krasą dziewiczą,
Żeś godna mieć u stóp swych serca wszystkich ludzi —
Nie! tego, co sam jeden miłości wystarcza —
Za wszystkich ludzi świata i wszechświaty!
MŁODA.
Pani!
I tyś jest piękna. Włos twój srebrzysty obarcza
Czoło królowej, której świat do stóp padł w dani.
A jednak, kiedy włos ten był młody i złoty,
Czemuś wzgardziła czarą szczęścia i miłości?
Nie poznałaś kochanka ni męża. Tęsknoty
Zamknęłaś w sercu niemem, idąc w próg starości
Sama, dumna i blada. Czemuś swemu słońcu
Nie dała wstąpić w zenit złotego południa?
STARA.
Młoda, nie byłam piękna. Przy późnym dnia końcu
Słońce me błysło, kiedy pole się wyludnia
Z żeńców miłości. Piękność ma smętnie wzleciała
Srebrnym motylem późnej starości z poczwarki
Młodzieńczej wiosny. Młodość ma była jak skała,
Z której czas, zapóźniony bardzo i nieszparki,
Wiosną i latem rzeźbił biały posąg zimy.
Niepiękna nie zaznałam w młodości kochania
I oto czas mój minął...