STARA.
O, nie mów tak! Sam głos twój zdaje się tęsknotą,
Rozemdlonem westchnieniem pragnienia pomiędzy
Dwoma pocałunkami. Pierś twa, gdzie drży trwoga,
Faluje, z pod koronek przeźroczystych przędzy,
Jak rzeka, która przyjąć ma nagiego boga
W dziewicze swoje głębie. Drzemie w dni twych głuszy
Sen o miłości wielkiej, jako śmierć niezłomnej,
I samaś jest snem o niej w czyjejś pięknej duszy,
Co zbudzi się dla jawy miłości ogromnej
W dzień, kiedy ujrzy w ciebie.
MŁODA.
Czy budzić należy
Ze snu o szczęściu? Nie jestże szczęście snem tylko,
Snem, co mija?
STARA.
I życie mija, gdy uderzy
Jego godzina. Życie jest wiekiem lub chwilką.
Lecz jeśli musi minąć, niech szczęśliwie minie,
Jak puhar, który krańca dosięga krawędzi,
Gdy jest pełny.
MŁODA.
Lecz jeśli miast słodyczy w winie
Jest męt i gorycz cierpka? Czyż ich nie oszczędzi
Dłoń ustom bardzo drogim?