nów babilońskich lub kartagińskich, uśmiechnąłbym się tylko w odpowiedzi temu oficerowi, znajdując nawet pewien dobry smak w człowieku tej kategoryi, gdy zamyka się w zakresie wypadków codziennych i nie zapomina o swem rzemiośle legionistyckim zagłębiając się w badaniach filozoficznych, lub historyi ludzkości. Ale gdyby boski Platon[1] znalazł się był wówczas w Jerozolimie, i wysłuchawszy przedtem przepisów i przypowieści Pańskich, podziwiał następnie niebiański spokój, z jakim Zbawiciel nasz szedł na męki i gdyby po tem wszystkiem powtórzył jeszcze słowa centuryona rzymskiego, pomyślałbym jedno z dwojga: albo Platon postradał geniusz, albo pewne pobudki skłaniają go do tego, żeby przypodobać się bądź wielkiemu kapłanowi żydowskiemu, bądź Piłatowi Ponckiemu. Co pomyślałbym o Platonie, nie mogę nie pomyśleć o Panu.
„Arystokracya bez ludu!“ I powiedzieć to o jednej, jedynej, najwspanialszej demokracyi, jaka kiedykolwiek urzeczywistniła się w Europie; ależ to naprawdę dziecinne, Panie. Milion wyborców, z których każdy mógł zostać posłem, senatorem, a nawet, królem, czyliż to arystokracya bez ludu? Gdzieś widział Pan kiedykolwiek w Europie milion wyborców, wybieralnych zarazem, czy w starożytności, czy po Chrystusie? Cokolwiek marzyła Rewolucya, której wysiłki Pan opisujesz, już Polska urzeczywistniła, w wieku XVI jeszcze; ale czegokolwiek Rewolucya zamiast swych marzeń dokonała, to jest wszystkie zbrodnie niewypowiedziane, które stanęły pomiędzy nią a ideą, nie zaszły nigdy w Polsce. Oto na czem polega różnica. Po cudach bohaterstwa nadludzkiego i po okrucieństwach bezprzykładnych, do czegoście doszli? Do 250,000 wyborców. Oto wasza demokracya. Porównaj to Pan z milionem, o którym mówię i nie zapominaj przytem, że Polska liczyła wówczas 14 milionów mieszkańców,
- ↑ Platon, wielki mędrzec grecki.