sycznej. Tym to sposobem wywiązała się straszliwa walka wśród naszych pisarzów, walka zacięta tak z jednej, jak z drugiej strony. Jej skutki rozsiewały światło i cywilizacyę na spokojnych widzów tych zapasów; bo jak to Panu wiadomo, przy zderzeniu się wielkich umysłów tryskają zawsze błyskawice geniuszu. W krótkim czasie szkoła romantyczna otrzymała wyraźną przewagę w Polsce, tak przez siłę nowości jak i przez ciągłe, a prawie zawsze uwieńczone powodzeniem zdobycze swych obrońców.
Pierwszym z naszych romantycznych poetów jest bez zaprzeczenia Mickiewicz, którego utwory przed dwoma laty drukowano w Paryżu, a kilka ballad tłómaczonych w wydawnictwie Polish Anthology[1] ukazało się niedawno w Londynie. Pełen werwy i tego zapału właściwego wiośnie życia ma często lot wzniosły, a szybując nad ziemią wzbudza zachwyt i zdumiewa swoją śmiałością. To Ikar wzlatujący ku słońcu, lecz skrzydła jego nie topnieją, przeciwnie, w miarę lotu nabierają siły. Myśli ma zdumiewające, często wzniosłe. Wykarmiony Szekspirem i Byronem, dalekim jest, wszakże od ślepego ich naśladownictwa. Umiał wykreślić sobie drogę tam, gdzie dotąd stopa ludzka nie dosięgła, i godnie utrzymał zaszczyt, przodownika. Gdy opisuje męczarnie zdradzonej miłości, zawiedzionych nadziei, nie ma równego sobie; porywa, w wir zawrotny, z cichą, spokojną twą duszę wprowadza, zburzenie i rozpacz. Z drugiej strony w balladach swych bogaty jest w naiwność i wdzięk. Sonety jego godne są kochanka. Laury[2], marzącego przy szmerze fontanny w Wokluzie. Opisy jego bogate i świetne; lecz nie znaleźć w nich miękkości, ni pieszczotliwej słodyczy: cokolwiek kreśli, jest, majestatyczne i wielkie. Co do dykcyi, wiersz jego jest, jak najbardziej