Tu następowało wymienienie wszystkich nagród wraz z wyszczególnieniem nazwisk koni zwycięzkich, nieznanych Duplat’owi, który miał już rzucić dziennik, gdy wzrok jego napotkał na ostatnich linjach te słowa:
Przeczytawszy to nazwisko, ów były komunista podskoczył na ławce.
Sądząc, ze się omylił, przeczytał powtórnie.
Nie! nie mylił się bynajmniej, imię i nazwisko męża Henryki, stało wydrukowane dużemi literami.
— Gilbert Rollin! — powtarzał z radością łatwa do zrozumienia — a toż to osobistość, której ja szukam właśnie! Mój pan Gilbert Rollin. On staje do gonitw?... Ażeby sobie pozwolić na taką zabawkę, trzeba mieć pełen worek pieniędzy. Widocznie wziął spadek i rozprasza po starym talary! Traf, w rzeczy samej dziwne nieraz sprawia niespodzianki. Niewiedziałem gdzie szukać owego pana Rollin z ulicy Servan, a teraz trzymam go w ręku. Pójdę na przyszłe wyścigi, kupie sobie wejście, a gdybym go tam nie znalazł, dadzą mi adres jego mieszkania, ponieważ jako sportsman znanym wszystkim być musi.
Wziąwszy dziennik w rękę, szukał ogłoszenia o następnym dniu gonitw i znalazł je w tych słowach:
A zatem jutro! — rzekł Duplat, zacierając ręce. — Czas niedaleki...
Deszcz przestał padać. Słońce zabłysło pogodne. Zapłaciwszy rachunek, Serwacy wyszedł z kawiarni i przed siódmą przybył do restauracyi wdowy Potonnier.
Liczna klijentela zapełniała salę. Palmira była mocno