Ksiądz d’Areynes nie mógł powstrzymać oburzenia.
— Ha! nędznik!... — zawołał — i to pieniędzmi żony i córki!!... do jakich niema żadnego prawa!“
— Boże! czemuż raczej nie ześlesz mi śmierci? — szeptała Henryka ze łkaniem.
Nie pani!! żyć teraz powinnaś — odrzekł notarjusz. Potrzeba się tobie uzbroić w odwagę i żyć pomimo wszystko, żyć... by nie zostawić dziecka sierotą, na łasce zwyrodniałego ojca rozrzutnika!
Henryka podniosła głowę.
— Na szczęście odpowiedziała Gilbert nie może nadszarpnąć majątku mej córki. Ten majątek obostrzony zastrzeżeniami, jest nienaruszalnym. Pomiędzy mną i moim mężem nastąpił rozdział majątkowy. Niemam obowiązku zdawać mu rachunku z czego bądź kolwiek.
— Mimo to, jest on naturalnym opiekunem panny Blanki — odrzekł notaryusz.
— Tak wtrącił ksiądz d’Areynes — lecz jego prawa jakiemikolwiek byłyby one, nie mogą złamać poczynionych zastrzeżeń w testamencie nieboszczyka hrabiego d’Areynes.
— I pan w to wierzysz? — pytał notaryusz z uśmiechem.
— Wierzę, bezwątpienia.
— Otóż zmuszony jestem zaprzeczyć panu, księże d’Areynes.
— Mnie! zaprzeczyć? — pytał ksiądz Raul z osłupieniem.
— Tak. Sytuacya w jakiej się znajdujemy jest nader poważną. Należy nam wszystko przewidzieć.
— Wytłumacz mi pan jaśniej, ponieważ nierozumiem.
— Przypuśćmy, gdyby pani Rollin, co niech Bóg ucho-