I rzeczywiście — dziś o godzinie drugiej w południe usłyszałam dzwonek — i wiedziałam odrazu, że to on. Byłam zła — i zdecydowana nie przyjąć go.
Ale gdy pokojowa oddała mi jego kartę — znowu zabrakło mi odwagi i kazałam prosić.
Na szczęście była właśnie u mnie starsza siostra męża, kobieta sprytna i światowa. Poprosiłam ją, by asystowała przy tej wizycie, na co zgodziła się chętnie. Pod osłoną tej powagi uczyniłam z siebie coś w rodzaju surowej mniszki.
Nie poprosiłam go naturalnie o obiecaną deklamację, chłodem i powagą dając poznać, że wizyta ma być krótka i etykietalna.
Emilja była wprost zachwycona mym zachowaniem i po wyjściu Zienowicza, który w tej atmosferze nie wytrzymał dłużej, niż dwadzieścia minut, wyrażała mi radość z powodu posiadania tak cnotliwej bratowej.
Sądzę, że Zienowicz więcej nie przyjdzie — i trochę żałuję.