i to był powód najważniejszy. Wspominać tylko nie lubię.
— Ale swego męża nie kochałaś jednak także...
— I wyszłam za niego. Tym razem jedynym motywem była owa linja...
Roześmiałam się. Na twarzy Julki był smutek.
— Więc nie chcesz go zobaczyć?
— Poco?
— Słuchaj, Alu, on tego pragnie tak bardzo... Inaczej nie mówiłabym ci przecież o tym...
Pomyślałam chwilę.
— No, dobrze. Wobec tego zresztą, że...
W tej chwili we drzwi zapukano zcicha.
Julka podniosła się i wyszła do przedpokoiku otworzyć. Przez chwilę słyszałam tylko szept. W słowach przybyłego mężczyzny brzmiał przyciszony opór. Wreszcie mężczyzna zgodził się. Chwilę pewną rozmawiali równiej.
Oczekiwałam z rezygnacją.
Drzwi do pokoju otworzyły się. Naprzód wszedł młody człowiek gigantycznej postaci o ponurym wejrzeniu, ubrany bardzo brzydko, lecz starannie. Za nim dopiero Julka.
Gość ukłonił się nieuprzejmie i obrzucił mię wzrokiem, pełnym nieufności. Pierwszy — zanim Julka zdążyła go przedstawić — podał mi rękę. Sama nie wiem czemu — prawdopodobnie pragnąc przystosować się do środowiska — mimowoli wymówiłam swe nazwisko. On — zamiast zrewanżować mi się w podobny sposób — powiedział: „dziękuję“.