— Bez wątpienia, ogromna szkoda kulturalna — odezwał się nagle Jan. — Niech pan jednak zważy, że zmarnowanie się talentu jest w tym razie tylko błędem przypadkowym samej taktyki idei wolnościowej, a w warunkach obecnego ustroju, z którym idea ta walczy, marnowanie się talentów jest zjawiskiem systematycznym, normalnym. Cały szereg nazwisk ludzi, znanych w historji sztuki i literatury, którzy z powodu nędzy, niemożności kształcenia się — — —
Jan mówił na ten temat pewną chwilę — jak zwykle jasno, logicznie i nadzwyczaj płynnie. Zienowicz, który jest człowiekiem dużej kultury i inteligiencji, ale nie lubi ścisłych roztrząsań, które go nudzą, a przytym jest mało oczytany w sferze nauk socjalnych, nie podjął zupełnie idei i argumentów, rozwiniętych przez Jana, i gdy ten skończył swą przemowę, odezwał się żartobliwie:
— Nie dodał pan jeszcze tylko w konkluzji: niech żyje socjalizm! Jak to jednak zaraz znać trybuna... Mówi pan, jakby pan miał przed sobą tłum robotników, których coûte que coûte należy przekonać o tym naprzykład, że członkowie wszystkich przeciwnych partji są łotrami.
Jan zatrzymał się przed nim i ze swym zwykłym, łagodnym wyrazem twarzy powiedział:
— Myli się pan najzupełniej. Do robotników mówi się inaczej. Oni mają mianowicie pewne elementarne pojęcie o socjologji — choćby z broszur — i te rzeczy można z niemi traktować swo-