się do jedzenia, ubierania i stosunków towarzyskich, lecz w zasadniczych kierunkach działania.
Gdyby się okazało, że zależy mi więcej na grze w bilard, na wyścigach, na zdrowiu, aniżeli na mych dzieciach, to możnaby z tego ukuć przeciwko mnie zarzut — albo, gdybym był tchórzem, lękającym się zwalczać istniejący stan społeczny w obawie o mą sławę, to możnaby również przeciw mnie wystąpić. Kochając jednak Boga, t. zn. prawdę i dobro, kocham również dzieci i dokładam wszelkich starań, aby postępować najlepiej.
Do szczęścia potrzebną jest harmonia, zaś dysharmonia i kłótnie między małżonkami są nieszczęściem dla nich samych i dzieci, zgorszeniem dla wszystkich i prawdziwem piekłem. Temu zapobiega tylko poddanie się jednego małżonka pod duchową władzę drugiego.
Człowiek powinien służyć równocześnie światu i swej rodzinie nie w ten sposób, aby mechanicznie dzielić swój czas między nim a rodziną, lecz połączyć troskę o jej dobrobyt i wychowanie dzieci z ogólno-społecznemi dążnościami. Małżeństwo objawiające się w płodzeniu dzieci jest niepośrednio pełnioną służbą Bożą przez dzieci. Dlatego też pojmujemy miłość małżeńską jako uspokojenie i ulgę. Jest to chwila przeniesienia
własnej powinności na osobę drugą. Jeżeli sam