»Tajfun, sztuka w czterech aktach.
Dobra rzecz jest węgierskie salami, mniej dobrą rzeczą jest węgierski dramat. W tem zdaniu, jakby z rozmówek Ollendorfa, jest jednakże straszliwa prawda; i gdyby jaki srogi tajfun wywiał z europejskiej literatury Molnara i Lengyela, dwie współczesne gwiazdy węgierskie, byłoby bardzo smutno, ale byłoby bardzo dobrze, mimo tego, że »Dyabła« grano w całej Europie, a »Tajfun« miał w samym Berlinie przedstawień coś dwieście, teraz zaś w czterech polskich teatrach będzie miał równocześnie powodzenie, zdaje się, wielkie.
Można sobie i słusznie, srodze pokpiwać z węgierskich współczesnych pisarzy dramatycznych, ale jedno im trzeba przyznać: niesłychany spryt. Żaden komiwojażer fałszywego tokaju, po wyrzuceniu go za drzwi, nie wraca tak zgrabnie oknem, jak Molnar albo autor sztuki »Tajfun«, którzy wyproszeni grzecznie z porzą-