Jump to content

»Aszantka«, komedya w 3 aktach

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kornel Makuszyński
Tytuł »Aszantka«, komedya w 3 aktach
Pochodzenie Dusze z papieru Tom I
Data wydania 1911
Wydawnictwo Towarzystwo Wydawnicze
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tom I
Cały zbiór
Indeks stron
[ 29 ]

»Aszantka«, komedya w 3 aktach.

 

Jeśli jeszcze cokolwiek warte skompromitowane mocno literackie proroctwa, bez wahania rzec można, że Włodzimierz Perzyński wejdzie do literatury jako jeden z tych, którzy w niej rozpoczynają rozdziały i których nazwiska kilkakrotnie się podkreśla. Komedya polska znalazła opiekuna wśród najmłodszych, wzięta z pod opieki Kisielewskiego, który na stanowisku tem wytrwać nie mógł, własnemi się żywiąc echami, przeżuwając myśli własne.

A Perzyńskiemu nie wróżymy na kredyt, ani nie sądzimy lekkomyślnie, podnoszeniem scenicznych fenomenów młodzieńczych do rzędu dzieł skończonych, jak to już miało miejsce niejednokrotnie, a kończyło się smutnie dla cudownych dzieci w literaturze, które albo ginęły na manię wielkości, albo kuły manierę z tego, co okrzyczano u nich za doskonałość, i dławiły twórczość manierą. [ 30 ]

Perzyński jest dziś już pewnym siebie, a pierwsza jego rzecz sceniczna, »Lekkomyślna siostra« jest stworzona z taką maestryą pisania, tak wytrawnie i tak spokojnie, że o cudownym fenomenie i fajerwerku twórczym niema mowy. To jest urodzony talent komedyowy, nie potężny, lecz wielki, nie głęboki, lecz trzeźwy, i przypuścić można, że twórczość Perzyńskiego nie byłaby zdolna do zgłębiania przepaści, na której dnie dramaty się czają, ani do nadmiernych orlich wzlotów — lecz tak chodzić po ziemi i wśród ludzi, jak on umie chodzić, nie potrafi dziś (prócz Zapolskiej) może żaden z dramatycznych pisarzy polskich. Perzyński zdaje się znać siłę swego talentu i zdaje się wie doskonale, w czem ta siła się ukrywa: więc ani na koturny nie wychodzi, ani nie dźwiga mieczów i sztyletów, lecz niezmiernie spokojnie, ze spokojem u młodego pisarza zadziwiającym, czyni wedle recepty z »Wesela: ja się patrzę i miarkuję«.

Ten spokój pochodzi z poznania drogi, która się talentowi jego ścieli, równa i prosta, bez zawrotów. A patrzeć umie Perzyński przedziwnie.

Patrzy na wszystko dokoła, nie pomijając najdrobniejszego szczegółu, nie dając przeminąć jednej chwili, bez dobycia z niej tego, co w niej było pięknego czy wstrętnego. A że wpatruje [ 31 ]się głęboko — lubuje się więcej w wydobywaniu tego, co na samem dnie leży, w mule błotnym, wśród wodorostów i co wyciąga pełnemi dłońmi, odgarnąwszy wprzódy ze skrzywionym, gorzkim uśmiechem wszystkie zorze i brylanty i opale, którymi powierzchnia wody gra od słońca i za którymi namuł ukryła.

Ta praktyka bezwzględna, to nurzanie się w błocie, ta brutalna chęć zdarcia przepysznej zasłony z gnijącego ciała, wielu do Perzyńskiego zraża; a on wątpliwe piękno z dni naszego żywota zostawia na łup słodyczy poezyi lirycznej, a sam czyni, co czynił. Lecz nie robi tego dla sensacyi literackiej, nie pokazuje brudu dla brudu, nie handluje »cierpkimi owocami« wśród tych, którym się przejadły bakalie, nie brudzi umyślnie własnej duszy, aby ją potem myć w oczach publiczności z dramatycznym gestem i wśród gwizdania filozoficznych aforyzmów.

Perzyński czyni to wszystko ze szczerego serca.

To jest dusza jasna i bez pozy, mająca moc przejęcia się, aż do bolu, który u niego przebija w każdym skurczu twarzy, a temci ten ból większy, im więcej była twarz przedtem roześmiana.

I nie dlatego, że ma duszę skostniałą i cyniczną, odbywa wędrówkę w najgorszy brud, [ 32 ]który się kryje, przyrósłszy do ścian w salonie Topolskich z »Lekkomyślnej siostry«, czy w »salonie« Aszantki, lecz, że ma duszę ogromnie czułą, wrażliwą, do płaczu skłonną, a ten ukrywa w skrzywieniu satyrycznem twarzy, co wygląda zdaleka na cyniczny uśmiech.

Stąd niepozumienie między nim a pewną częścią publiczności, której się rzeczy przez Perzyńskiego podane, wydają zbyt grube i wstrętne w dotknięciu, aby ich dotykać, tem mniej, aby je analizować. Tego widz nie dostrzegł u francuskiego farsisty, który pławi się w brudzie z gracyą i umie sztukę swoją sprzedać, za nędzny natomiast jest, by potrafił być szczerym, za marny by mógł być brutalnym, jakim jest Perzyński w »Aszantce«. Brutalność w odkrywaniu tego, co wedle kodeksu przyzwoitości ma zapewnione prawo istnienia, lecz winno być zakryte, nie wzmoże popularności Perzyńskiego u tej właśnie części publiczności, dla której Maupassant jest pornografem. Ta zresztą udaje w takich wypadkach, że nie wie o co chodzi.

Natomiast innych zdumiał wprost Perzyński odtworzeniem bez przesady mistrzowskiem jednego dnia z niezmiernie bujnego życia, które usiłuje tworzyć a samobójstwem kończy, chore na zbytek sił i pędu.

»Aszantka« jest komedyą brutalnej prawdy, przeniesionej na scenę bez przeprowadzenia jej [ 33 ]przez teatralną garderobę, bez podmalowania jej szminką oczu ani twarzy. Nie dodano jej niczego ani też ujęto, a dlatego, że nie ujęto i nie złagodzono, wydaje się ona potworną tym, którzy jej w takiej grozie nigdy nie widzieli. Groza zaś ta i potworność jest ogromnie powszednią, jednostajna jak obracanie się zabłoconego koła, wiecznie w jedną stronę. Perzyński niczego nie wymyślił i nie poetyzował; bystremi bardzo oczyma umiał dostrzedz tę powszedniość, umiał wyczuć w każdym załomie duszy, gdzie ona się kryje, którędy chodzi, przez kogo wiedziona.

To jest mistrzowskie szpiegowanie życia, lecz nie wedle rutynowanej recepty, która pozwala dojść — tutaj a nie dalej, bo dalsze ciągi obraziłyby moralność publiczną; Perzyński zaczyna właśnie, życiu i konwencyonalnej moralności na przekór, wędrówkę swą śladami życia od tego miejsca, na którem zawsze inni kończyli i wchodzi w takie mroki, w taką wstrętną wilgoć, w taką przerażającą atmosferę, że skóra cierpnie i przechodzi ją dreszcz obrzydzenia, kiedy wróciwszy opowiada Perzyński o tem co ujrzał, pokrywając bolesnym uśmiechem odrazę i potworność.

W ten sposób stworzył »Aszantkę«; po wysłuchaniu tej opowieści, tak prawdziwej, że wiara nasza wobec autora aż chwiać się zaczyna [ 34 ]i obawia się, że ją przesadą karmi, do chwili jednak tylko, kiedy się w spazmatycznem łkaniu bohatera opowieści odkryje dowód haniebnej prawdy, bo wtedy już wierzymy autorowi, że istnieją Topolscy, istnieją baronowie Kręccy, Aszantki i jak się zowią te figury, które Perzyński na światło wywlókł.

Wierzymy, że to chleb powszedni, historya Aszantki, jedna z tysiącznych, skreślona wiernie ku zbudowaniu wesołych, smutna bardzo dla smutnych.

Perzyński nie ma zamiarów moralizatorskich i bynajmniej twarzy jego ta mina nie przystoi. Nie zmyśla bajek z tragicznym podkładem, aby morał powiedzieć na końcu. Jego prawda działa sama, jak sala szpitalna, swoim widokiem. I to jest dowodem talentu Perzyńskiego, umiejętność dobywania prawdy i odwaga, w ukazywaniu jej w całej nagości. Brutalnie śmiałym był w »Lekkomyślnej siostrze«, choć dekoracya salonu ratowała pozory, w »Aszantce« nie krępował się niczem.

»Aszantka« napisana jest wybornie, akt drugi mógłby być mistrzowskim, gdyby zakończenie jego nie wygrubiało się, gdyby bohater »Aszantki« płakał w samotności; byłby bardziej wstrząsający, gdyby mu łez nie chciano ocierać. Niepotrzebnie się zjawia przyjaciel i mąci tę [ 35 ]niezrównaną scenicznie chwilę wstrząśnień wewnętrznych, dobywających się w łkaniu.

Mógłby się nie pokazywać na scenie i klasyczny wujaszek z pierwszego aktu, gdyż mu już nieswojo wśród Aszantek i Kręckich; lecz to błąd schodzący do rzędu drobnostki wobec niezrównanej całości, drgającej i żywej.







#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false