Jump to content

Page:Dusze z papieru t.1.djvu/34

From Wikisource
This page has been proofread.
30
 
 

i obawia się, że ją przesadą karmi, do chwili jednak tylko, kiedy się w spazmatycznem łkaniu bohatera opowieści odkryje dowód haniebnej prawdy, bo wtedy już wierzymy autorowi, że istnieją Topolscy, istnieją baronowie Kręccy, Aszantki i jak się zowią te figury, które Perzyński na światło wywlókł.

Wierzymy, że to chleb powszedni, historya Aszantki, jedna z tysiącznych, skreślona wiernie ku zbudowaniu wesołych, smutna bardzo dla smutnych.

Perzyński nie ma zamiarów moralizatorskich i bynajmniej twarzy jego ta mina nie przystoi. Nie zmyśla bajek z tragicznym podkładem, aby morał powiedzieć na końcu. Jego prawda działa sama, jak sala szpitalna, swoim widokiem. I to jest dowodem talentu Perzyńskiego, umiejętność dobywania prawdy i odwaga, w ukazywaniu jej w całej nagości. Brutalnie śmiałym był w »Lekkomyślnej siostrze«, choć dekoracya salonu ratowała pozory, w »Aszantce« nie krępował się niczem.

»Aszantka« napisana jest wybornie, akt drugi mógłby być mistrzowskim, gdyby zakończenie jego nie wygrubiało się, gdyby bohater »Aszantki« płakał w samotności; byłby bardziej wstrząsający, gdyby mu łez nie chciano ocierać. Niepotrzebnie się zjawia przyjaciel i mąci tę nie-