— Bójże się Boga, Luda! Toż to waży ze sześć pudów i całe z gipsu, czy też z kamienia; potłukłoby się w drodze. Obiecał ją podarować Grzęskiej, która ma zamiar kupić garnitur z sali, ten mahoniowy, przerobi go i pokryje, a że ma obszerne sale u siebie, więc jej wszystko jedno.
— To ulubione meble ojca. Kupił je dziadek, żeniąc się z babunią.
— Cóż robić, moja kochana, niema u nas najdrobniejszej rzeczy, którejby ktoś nie lubił kiedyś i nie kupił przy jakiejś okazyi, ale cobyśmy z tem poczęli? Weź sobie, co ci się podoba i daj mi święty spokój ze swojemi wspomnieniami. Nudna jesteś, powiem ci prawdę. Może i twoje dziecinne łóżeczko mamy wozić do Warszawy?
— Spędziłam w niem najprzyjemniejsze lata, marzyłam o lalkach, o zabawkach, płakałam nieraz w niem, przycisnąwszy się do poduszki, kiedy mama się na mnie o co pogniewała. Niech mama chociaż nie sprzedaje go, ale podaruje komu, dobrze?
— Ładnie wyjdziemy na tem, jeżeli tak będziemy robili ze wszystkiem. Nie chciałabyś sprzedać może i obrazów? Ojciec to samo mówi, ale nie zgodzę się w żaden sposób na taki sentymentalizm. Czy ty pamiętasz tego handlarza, który kupił kilka lat temu landszafty? Mówił mi wtedy, że za sam portret, wiesz ten stary, przedstawiający jakąś Olaską w stroju staroświeckim, możemy otrzymać tysiąc rubli. Podobno zdolny malarz go malował. Pokazywałam mu wtedy wszystko, wybrał on
sobie trzy czy cztery płótna i chciał mi dać za nie tysiąc ośmset rubli, ale ojciec się uparł, chociaż pieniędzy potrzebowaliśmy. To jednak