This page has been proofread.
BAŚŃ PARKU JESIENNEGO.
(Stary, samotny park w bogatym przepychu złotej, konającej jesieni. W głębi, wśród drzew, nad fontanną szemrzącą, marmurowy posąg Nimfy płaczącej. Pod lipą, przy kamiennym stole, zasłanym białym obrusem i zastawionym do przedwieczornego posiłku, siedzi młoda, w biel odziana dziewczyna, obok siwej kobiety w czerni. Obie są przedziwnej, tajemniczej piękności. Słońce zachodzi, spłomieniając żółte drzew liście).
MŁODA.
Jak wielką radość sprawiasz mi, dostojna pani,
Nawiedzając mnie w cichej, jesiennej samotni
Złotego wrześniem parku. W tej snów mych przystani
Odludnej, gdzie się każda chwila wielokrotni
W długie, nieżywe wieki, dalekie od czasu
Drżącego tętnem życia, jak grobowce królów
Wymarłego plemienia — w tym parku do lasu
Zaczarowanej księżny podobnym, dla bólów
I radości zamkniętym, w wiecznem wyrzeczeniu
Mojego serca, jesteś czekaną niedzielą
Dla ust moich, co, jakby o święcie, w milczeniu
Śnią, aby cię pozdrowić.
52