Jump to content

Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/146

From Wikisource
This page has been proofread.

A radość nasza
Jakże dziwnie cicha!
Choć przyrzeczona nam wolności czasza,
Milczenie bierze ją z dłoni sąsiada,
Jakby się bano, że gdzieś zdrada czyha,
Że czyha zdrada!

Zda się tęsknota
W zalęklym odporze
Nie śmie wejść w tajne obietnicy wrota!
Choć posłyszała nas wolnym narodem,
Nadzieja lęka się siebie, że może
Stać się zawodem!

Bo z nizin, z dołu
Czy słyszycie gwary?
Pomruk szemrania z sykaniem pospołu...
Jakieś dwuznaczne i wykrętne wargi
O dech swobody zaczynają swary,
Wzniecają targi.

Szepty rozliczne
Uprzejmej obłudy
Wieść przeżuwają w słowa połowiczne!
O, gniewie święty piorun w ustach zbudź mi,
Na tych, co braćmi chcą nam być, choć wprzódy
Nie chcą być ludźmi!

W serc naszych wiosnę,
Srogą zimy paszczą
Na kwiaty młodej wolności radosne

142