Jump to content

Page:Staff - Sady.djvu/17

From Wikisource
This page has been validated.

z oddali, która głosy tłumi sennie,
Jakoś inaczej, niż zwykle, kur pieje,
Dziwnie piotrowo, wieszczo, przedwiosennie,
Budząc niepokój razem i nadzieję.

Jest coś przyszłego, nienarodzonego
W przestworzu, które zdaje się, jak próżnia,
Kędy serdeczna czczość i mdłość się lęgą,
A zmartwychwstania wielki cud się spóźnia.

Drzewa splątane gołych koron gęstwą,
Co jak szkielety stoją czarnokostne,
Owiewa jakieś nieme nabożeństwo,
Jakieś milczenie twarde, wielkopostne.

Sad w ascetycznej zadumie śni cichy,
Nagi, jak z cierni wieniec Męki Pańskiej,
Którą ćwierkaniem głoszą wiosny mnichy,
Wróble, w szarości swojej franciszkańskiej.



11