Jump to content

Page:Staff - Dzień duszy.djvu/55

From Wikisource
This page has been validated.

WEJMUTA.



Noc bije czarnem skrzydłem w moje okno,
Noc puka cichą dłonią w moje drzwi
A z nią lęk wchodzi do mej izby ciemnej,
Wlatują ciche, szaropióre ptaki,
Bolesne sny
I nad znużoną moją głową krążą,
Jakby pierzaste, wielkie, ślepe ćmy,
Jak nietoperze szeleszczące głucho —
A u wezgłowia łoża mego siadła
Bezsenna zmora.

Na dworze sosna w wichrze płacze łka,
Strażniczka wieczna, wierna okien moich
Skarży się głucho.

Ty nie śpisz, tęskna siostro sosno,
Sosno Wejmuto?
Ukoję duszę twą smutkiem osnutą,
Wysłucham twoich łkań...
W łagodne, dobre, miękkie ukojenie
Ukołysały ziemię nocy cienie
A ty wybuchasz tęsknotą żałosną,
A ty się skarżysz...