Jump to content

Page:Sny o potędze.djvu/21

From Wikisource
This page has not been proofread.

ŚNIEG.

 
I.

Puszystą, nieskalaną bielą,
Jakby dziewiczych łóz pościelą,
Śnieg pokrył pola głuche, senne,
Aż hen, po bór błękitno-szary.
Pod kwieciem zimy śpią obszary
W zadumę bladej ciszy plenne.
 
Oczy me błądzą po bezbrzeżnej,
Melancholijnej pustce śnieżnej
I wstaje we mnie dni mych rano
Z popielisk zimnych martwej głuszy,
Gdym na łabędzich skrzydłach duszy
Miał lilij śnieżność nieskalaną.
 
Niesiony w przeszłość wspomnień falą,
Poję się duszy śnieżną dalą,
Sennie rozpływam się w niej cały...
...Śnię, że ma dusza swą tajemną
Biel rozścieliła tu przedemną
W step nieskończony, śnieżny, biały.


Sny о potędze.