Jump to content

Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/216

From Wikisource
This page has been proofread.

Zrzekam się szczęścia i nie chcę tej chwały,
Byś tylko dłużej piękną mi została.

Za każdy uśmiech, co na twojej twarzy
Zostawi, mdlejąc, drobny ślad radości,
Los niech mi w zamian długi smutek zdarzy,
Niech mi dnie życia wytrąci z przyszłości!

Bo życie moje przeplatałem twojem,
Jak dwie złączone, niezmieszane rzeki,
Co płyną zgodnie różnofarbnym zdrojem,
I gdy ty zwiędniesz, ja zgasnę na wieki.
(1836).

────────


CHCIAŁBYM ANIOŁA WIDZIEĆ....[1]
─────

Chciałbym anioła widzieć na tym grobie,
Kędy sny nasze leżą pogrzebane,
Coby mi czasem zaśpiewał o tobie,
Jak śpiewa tułacz pamiątki kochane;
Coby na chwilę pochodnią schyloną
W tę noc okropną i nierozgarnioną
Rzucił skier kilka na przyszłości fale
I blaskiem chwały ozłocił me żale.
Ach, głos twój, gdyby ponad mojem czołem
Ozwał się, lecąc od dalekiej strony,
Choć raz się ozwał, wiatrami niesiony,
Ten głos twój byłby mi takim aniołem!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przed nocą wieczną niech głos twój usłyszę.
Jak pieśń nadziei w godzinie konania,
A może wtedy ponad grobu ciszę
Wejdzie mi blady księżyc zmartwychwstania!
A jeśli, płacząc, na zgasłych źrenicach
Złożysz, jak kwiaty, twoje ciche ręce,

  1. Napisane dla Joanny Bobrowej (1807—89).