— Proszę o przywiezione papiery, — rzekł Bismarck nie zwracając uwagi na ostatnie słowa kapłana.
Ksiądz Raul podał mu wielką kopertę opieczętowaną.
Hrabia położył ją przed sobą na stole, nie otwierając.
— Czy nie polecono panu przywieść do Paryża odpowiedni naszego Monarchy, na wyrażone tu żądanie? — zapytał.
— Nie, Wasza Ekscellencyo.
— Życzysz pan sobie otrzymać kartę wolnego przejazdu, która by ci umożliwiła podróż w departamentach zajętych przez nasze wojska?
— Pragnąłbym ja otrzymać!
— Cóż robi Paryż? — zapytał nagle kanclerz, zmienianiając przedmiot rozmowy, a czekając na odpowiedz, utopił w twarzy wikarego zaiskrzone oczy, przysłonięte na wpół spuszczonemi powiekami.
Raul d’Areynes, był nietylko Lotaryńczykiem, lecz dobrym patryotą, gorąco kochał swój kraj rodzinny.
— Paryż przygotowuje się do obrony, przeciw zbliżającej się armii, — rzekł z dumą.
Hrabia Bismarck wzruszył ramionami.
— I pan w to wierzysz? — zawołał.
— Wierzę niezachwianie!
— A więc pan się mylisz! — Francuzi nie mają siły do przetrwania tej, jak nazywają „oblężniczej gorączki“. Jeżeli w ciągu kilku tygodni Paryż wziętym niezostanie, będzie spalonym przez motłoch!
— Paryż nie posiada motłochu, lecz ludność pełną dzielności i zapału, gotową do wszelkich ofiar!
— Obecnie, być może.... Przyjdzie czas jednak, że przyznasz pan słuszność temu, com mówił przed chwila....
— A zatem, — rzekł. księże d’Areynes, żądasz karty wolnego przejścia, ażeby udać się do Fenestranges?
— Tak, karty dla siebie i mojego służącego.
— Nazwisko tego służącego?
— Rajmund Schloss.
— Lotaryńczyk zarówno?
— Tak.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/90
Appearance
This page has not been proofread.