ka uczucia ojcowskiego... aby tam już w nim wszystko wymarłem zostało...
— Jakim sposobem ksiądz wiedział dawniej, skoro ja dowiedziałem się o tem zaledwie przed godziną.
— Uważałem sobie za obowiązek czuwać nad Maryą-Blanką i nad postępowaniem jej ojca. Rajmund często z mego polecenia zachodził na ulice Vaugirard.
— Więc teraz nie będziemy nic wiedzieli. Blanka może umrzeć, co tu czynić?!
— Czekać i nie tracić nadziei. Miałeś jaką wiadomość z Joigny — zapytał ksiądz, pragnąc zmienić przedmiot rozmowy.
— Nie. Obejmuję posadę w pierwszych dniach Stycznia.
Lucyan opuścił księdza d’Areynes nieco uspokojony.
∗ ∗
∗ |
W wielkiej sali pałacu Fenestranges, w której na początku naszego opowiadania widzieliśmy hrabiego Emanuela, rażonego apopleksyą, Gilbert Rollin z niepokojem oczekiwał przybycia wicehrabiego de Grancey i Róży, mającej zastapić Maryę-Blankę.
Wielki ogień palił się w monumentalnym marmurowym kominku, ozdobionym herbami.
Przebywający w Fenestranges od trzech dni Gilbert niestracił napróżno tego czasu.
Przygotował apartament dla Róży, osobiście zajął się w Nancy zakupem dla niej rozmaitych przedmiotów, jak sukien, kapeluszy co mógł uskutecznić łatwo, gdyż była ona podobnego wzrostu i miała tę samą figurę, co Marya-Blanka, w końcu sprowadził jej pokojową, niemkę, znającą zaledwie kilka wyrazów francuskich. Najęte w Nancy konie i powozy zapełniały stajnie i remizy, woźnica, lokaj i kucharka przyjęci byli do usługi na czas krótki i nikt nie domyśliłby się, że jeszcze przed trzema dniami pałac ten był pustym.