wina z chininą wpuścił do niej cztery krople trucizny, poczem zająwszy przy stole swe zwykłe miejsce, oczekiwał przybycia córki, na śmierć przez własnego ojca skazanej.
Gdy weszła podszedł ku niej i pocałował ją w głowę.
— Czy dobrze spałaś moje dziecię — zapytał.
— Nie — odrzekła nie oddawszy ojcu pocałunku.
— Masz przynajmniej apetyt?
— Przymuszam się do jedzenia, aby nie utracić resztek sił.
Siadła przy stole naprzeciw ojca.
— Wypij swe wino z chininą — rzekł Gilbert--ono napewno cię wzmocni!...
Blanka wychyliła całą lampkę duszkiem do ostatniej kropli.
Truciciel ani drgnął. Był w dalszym ciągu uprzejmym i serdecznym, jak najlepszy ojciec.
Blanka zaledwie dotknąwszy śniadania, przeprosiła ojca i odeszła do swego pokoju na spoczynek.
Dom zdrowia doktora Giroux w Loigny, położony w bardzo malowniczej okolicy pod samem miastem w niczem nie przypominał smutnego przeznaczenia swego, owszem, podobny był do wielkiej rezydencyi pańskiej, otoczonej wspanialej utrzymywanym parkiem.
Jedyna rzecz tylko mogła nieco razić mianowicie okna zaopatrzone w mocne kraty z wyjątkiem okien prywatnego mieszkania dyrektora.
Doktór Giroux, mając do pomocy trzech asystentów i liczny personel służbowy liczył lat pięćdziesiąt i był kawalerem.
Nabył ten zakład za dwieście tysięcy franków, pro-