Gilbert milczał. Henryka badała męża trwożliwie, spojrzeniem.
— Nie w celu zabiegów o część sukcesyi dla mnie, panie Rollin, mówił poważnie wikary, jadę do Fenestranges. Udaję się tam, ponieważ umierający mnie wzywa, a tym umierającym jest opiekun naszej rodziny, nie tylko opiekun, lecz ojciec, którego wszyscy kochamy! Znajdujecie się oboje w bardzo trudnem położeniu, które obecne wypadki znacznie pogorszyć mogą. Zdaje mi się przeto, że korzystnem byłoby dla ciebie, Gilbercie, gdyby nasz stryj widząc przy sobie twą żonę, zapomniał o twoich wykroczeniach i przebaczył ci twe błędy?
— Moje błędy mnie tylko obchodzą!... Mieszać się do nich nikt niema prawa! — odrzekł brutalnie Rollin.
— Przeciwnie, dotyczą one i rodzinę twej żony, albowiem ona ztąd cierpi!
— Mimo to, jestem pewien, że żona mnie nie opuści!...
— To prawda!... — odpowiedziała Henryka drżącym ze wzruszenia głosem, lecz kocham również mojego stryja i uważam, że mój kuzyn ma słuszność. Obowiązek wdzięczności nakazuje mi ażebym....
Gilbert dokończyć jej niepozwolił.
— Powtarzam, że nie pojedziesz! — zawołał. Niepozwolę ci narażać się na trudy podróży wśród niebezpieczeństw, jakie znieść może mężczyzna, ale nie kobieta!
Tu zwracając się do wikarego:
— Wyjeżdżasz kuzynie, rzekł, lecz kto wie czyli powrócisz?... Armia niemiecka idzie na Paryż. Nasze wojska zdemoralizowane nie będą w stanie stawić oporu najezdcy. A zatem wątpię, ażebyś zdołał przedostać się przez linie pruskie. Henryka nie może ci towarzyszyć w takiej podróży, zresztą obecny stan jej zdrowia zabrania jej tego.
Ksiądz Raul spojrzał na swoją kuzynkę.