— Pan Rollin wyszsdł odemnie przed pięcioma minutami.
— Po cóż on przychodził?
— Ależ to łotr! Wszystko przewidział. Wprost odemnie udał się do sędziego pokoju z przygotowaną listą członków rady familijnej, którą postanowił zwołać w interesie swej córki.
— Nie chodzi tu o córkę, lecz o matkę-odrzekł ksiądz d’Areynes.
— Matka jest obłąkaną.
— Czy jednak do czasu wydania decyzyi przez sąd nie mogłaby korzystać z swych praw i czy majątkiem nie mógłby zarządzać kurator mianowany przez trybunał?
— Zapewne, kurator jednak nie przeszkodzi Rollinowi wydać córkę za mąż, gdyż z chwilą tą Marya-Blanka stanie się użytkowniczką na miejsce swej matki.
— Nie zgodzimy się na to małżeństwo.
— Próżny będzie opór księdza, zwłaszcza jeżeli pan Rollin mając poparcie posłusznej sobie rady familijnej, zechce zwalić testament.
— Co pan mówisz?
— Tak jest. Pan Rollin wie, że testament zawiera w sobie pewien punkt bardzo słaby ztąd zagroził mi procesem...
— Przegra go!
— Przeciwnie, wygra!
— Więc nic zupełnie nie możemy poradzić?
Nic...
Po chwili milczenia ksiądz zapytał:
— No, ale jako krewny, mam prawo być członkiem rady familijnej?