Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/733

From Wikisource
This page has not been proofread.

 Zamiast usłuchać, pani Rollin w tył się rzuciła. Krzyk nakształt wycia dzikiego zwierza, wybiegł z jej ust i upadła w konwulsyach na łóżko.
 — Zgubiona! — wyszepnął Lucyan z rozpaczą — nieodwołalnie zgubiona!
 Doktor Germain zmarszczył czoło. Straszne podejrzenie zrodziło w jego umyśle.
 Podszedł do Gilberta, który ze zwykłym sobie talentem udawał strapionego.
 — Paroksyzm, o jakim pan nam mówiłeś rzekł a który nieszczęściem stwierdziliśmy przed chwilą, pochodzi bez wątpienia z jakiejś przyczyny materyalnej.
 Gilbert przecząco potrząsnął głową.
 — Z żadnej — odrzekł.
 — To zdaje mi się być nieprawdopodobnem! A jednak tak jest.
 — Pozwól mi pan wątpić o tem.
 — Cóż więc pan sądzisz?
 — Sądzę i jestem przekonanym, iż ten paroksyzm 20stał wywołany wskutek gwałtownego wzruszenia.
 — Mylisz się pan.
 — Czy pan tu byłeś, gdy on się objawił?
 — Byłem, panie doktorze.
 — A prosiłem pana wczoraj, ażebyś nie przychodził do chorej bez mojego upoważnienia.
 — Wiem o tem; wszak pewna nader ważna okoliczność znagliła mnie do przestąpienia pańskiego rozkazu.
 — Żadna okoliczność nie powinna była zmusić pana do tego, skoro wiedziałeś, że zupełny spokój został nakazany pani Rollin. Cóż pan mieć mogłeś tak nagłego i ważnego do powiedzenia chorej?
 — Chciałem z nią pomówić o przyszłości mej córki.
 — O przyszłości córki? — powtórzył stary doktor — w takiej chwili, o podobnej rzeczy? Nie! pan chyba żartujesz, panie Rollin.
 — Działałem, jak miałem ku temu prawo! — odrzekł Gilbert wyniośle. — Są rzeczy, o których niepotrzebuję z panem dyskutować. Nie jesteś spowiednikiem, doktorze.
 — Nie żądam od pana spowiedzi-odrzekł doktor Ger-