— Widuje się... i to co o niej mówiłem wiem od mojej żony.
— Mówiła o swych córkach.
— Mówiła.
— Czyś pan jest pewnym, że pani Rollin niczego niedomyśla się.
-Jestem najpewniejszy. Jakim sposobem może podejrzewać, skoro nie wie, iż córka jej zmarła.
— To prawda, ale najmniejsza rzecz może wywołać w niej podejrzenie. Spieszmy się więc.
— I ja zarówno jestem tego zdania — poparł Duplat.— Ale przede wszystkiem uregulujemy mój rachunek!
— Jaki?
— Naprzód czternaście tysięcy franków.
— Masz słuszność-odrzekł Grancey.
Wyjął z kieszeni pugilares, odliczył czternaście papierków tysiącfrankowych i podał je Duplat’owi.
Ten odliczył je powtórnie i chowając rzekł:
— Nie powinienem ci właściwie dziękować, gdyż zwracasz tylko moją własność, lecz w każdym razie przyjm podziękowanie. A teraz dajcie zaliczkę na nową sprawę.
— Ile? — zapytał Gilbert.
— Dziesięć tysięcy franków.
— Na rachunek przyrzeczonej przez nas sumy.
— Rozumie się.
Gilbert wyjął z biurka dziesięć biletów bankowych i wręczył Duplatowi, który dołączył je do poprzednich.
— A teraz, kochani wspólnicy — rzekł podając obie dłonie — czekam waszych rozkazów.
I oddalił się zadowolony.
— Trzyma nas w rękach — odezwał się do Gilberta. — Niemogliśmy nic zrobić bez niego i dobrześmy uczynili, kupiwszy go sobie.
— Drogo kosztuje to nas...
— Trudno, mój drogi, kto chce coś zarobić musi czasem i stracić.