Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/627

From Wikisource
This page has not been proofread.

 Usławszy sobie rodzaj łóżka, wyciągnął się na nim myśląc o Palmirze, którą miał nadzieję zobaczyć niezadługo.
 Sen przyszedł, ale sen gorączkowy, przerywany jakiemiś widziadłami. Zrywał się kilkakrotnie, drżący, spotniały.
 Wreszcie nadszedł spokój, wiodąc wraz z sobą parę godzin snu nieprzerwanego.
 O północy obudził się na nowo, wstał, zapalił świecę, wyjął z szopy potrzebne narzędzia i szedł do ogródka, pod jabłoń, gdzie przed siedemnastoma laty ukrył butelkę.
 — Tu kopać potrzeba! — rzekł, rozpatrzywszy się w gruncie uważnie.
 Zgasiwszy świecę, postawił ją przy murze, a wziąwszy rydel do ręki, zagłębił go w ziemi.
 Grunt zeschnięty, stwardniały, utrudniał mu pracę, mimo co kopał z zapałem.
 Robota postępowała, ukazał się otwór głęboki.
 Zastąpił teraz rydel motyką i kopał przez pół godziny, ale bezskutecznie.
 — Zaniepokojony, pochylił się po nad otworem, a zagłębiwszy weń ręce, zaczął odrzucać ziemię garściami.
 Znamy przyczyny dla jakich nic nie mógł odnaleźć.
 Kopał mimo to dalej, rozszerzył otwór na półtora metra głębokości. Podważył jabłoń, której korzenie zapuszczone były w grunt silnie, a butelka nie ukazywała się wcale.
 Zapaliwszy świecę, zaczął przetrząsać ziemię, mówiąc sobie, iż być może wyrzucił wraz z nią butelkę nie spostrzegłszy tego.
 Daremne poszukiwania.
 — Niepodobna ażebym ją głębiej zakopał! — wyszepnął oszołomiony — odkopano ją!... ukradziono! Nic teraz niemam, nic!... nic!... — powtarzał z gestem rozpaczy.
 Drżał cały, chwiał się, aż zmuszonym był wesprzeć się o ścianę.
 — Kopano więc tu!... grunt poruszano i ukradziono mi mój skarb. A jednak nikt nie widział jakem ją tu zakopywał... jestem tego pewny. Kto więc tu mógł poszukiwać? Kto odkrył tę moją kryjówkę? Palmira w tym domu zamieszkiwała. Być może to ona? Ach! gdyby tak było... zobaczymy.
 Po raz dziesiąty przetrząsnął ziemię. Próżna nadzieja!