Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/624

From Wikisource
This page has not been proofread.

 Gdy się przedstawił jako grabarz przedsiębiorcy robót budowlanych w Bretigny, miał tylko dwadzieścia centymów w kieszeni.
 Dwa franki dane przez tegoż przedsiębiorcę, były dla niego prawdziwym dobrodziejstwem. Mógł za nie zjeść obiad w garkuchni, a nabrawszy sił zacząć kopanie pod jabłonią.
 Uderzyła szósta godzina. Taczki i narzędzia poumieszczano w szopie, robotnicy rozchodzić się zaczęli. Duplat pozostał z drugim grabarzem.
 — Może pójdziesz co zjeść do mojej garkuchni? — zapytał go tenże. — Zapłacisz nie wiele, a porcye są wystarczające.
 — Dobrze! — odparł Serwacy osłabionym głosem.
 — A więc, dalej w drogę! Jest to niedaleko ztąd przy gościńcu.
 Weszli obadwa. Były galernik ledwie powłóczył nogami.
 Zakład do którego przybyli, był w rzeczy samej garkuchnią niższego rodzaju.
 W dosyć obszernym lecz nizkim pokoju stały stoliki umieszczone rzędami. Na kontuarze widać było stosy szklanek.
 W głębi sali oświetlonej dwiema naftowemi lampami, znajdowały się drzwi, prowadzące do kuchni.
 Właścicielka czuwała sama przy gotowaniu potraw. Mąż obsługiwał gości.
 — Obiad! — zawołał, wchodząc grabarz. — Za dwa sous chleba, potrawka jakakolwiek i butelka wina. A pochyliwszy się ku Duplat’owi szepnął mu na ucho:
 — Wszystko razem wyniesie osiemnaście sous, za te pieniądze można się najeść do syta.
   Dziękuje ci kolego za twoją życzliwość rzekł Duplat.
 W okamgnieniu podano jedzenie.
 Serwacy literalnie umierał z głodu. Nie jadł, ale pożerał.
 Palony gorączką wypróżnił jednym tchem butelkę wina, a czując, że powracają mu siły, zażądał drugiej.
 Po napełnieniu żołądka, ponieważ jeśli potrawy nie były zbyt smakowicie przyrządzone były w zamian obfitemi, uczuł że jest mu lepiej i spojrzał badawczo na swego towarzysza.