je można tylko pomiędzy dziećmi zrodzonemi z jednych rodziców, a nadewszystko pomiędzy bliźniętami.
Na te wyrazy ksiądz d’Areynes drgnął pomimowolnie.
— A owa Róża? — zapytał — ta infirmerka, jestże sierotą, czy opuszczonem przez rodziców dzieckiem.
— Joanna mi tego nie powiedziała.
— Długo rozmawiałyście z sobą? Dłużej aniżeli pragnęłam, ponieważ rada byłam śpieszyć do ciebie. Twoja protegowana Raulu mocno mnie zaintrygowała Kazałam jej przyjść do pałacu. Uczynię co będę mogła dla polepszenia jej losu i ukojenia jej smutków.
— Czy mówiła ci co o swoich dzieciach?
— Nadmieniła, ale nie szczegółowo. Ma to być jakaś ponura historya...
— Opowie ci ona to wszystko.
— Mówiła mi coś o dwojgu bliźniętach...
— Tak, w rzeczy samej, miała dwoje bliźniąt — odrzekł ksiądz d’Areynes, pochylając głowę, a na jego czole zarysowała się głęboka bruzda zadumy.
— Straszne przypuszczenie zrodziło się w jego umyśle, a było ono tak przerażającem, że zimny pot wystąpił mu na skronie.
Zaprzestano mówić o Joannie Rivat.
Marya-Blanka pytała o wiadomości od Lucyana.
— Spodziewam się zobaczyć go dziś u siebie — odrzekł ksiądz Raul. — Ma tu przybyć dla złożenia mi sprawozdania z podróży, jaką odbył do Joigny w celu porozumienia się z dyrektorem Przytułku, w którym ma objąć obowiązki lekarza asystenta. Pochłaniany pracą w Salpetrière, musiał