spełnienia. Będzie on bardzo ciężkim, ale do końca go doprowadzę. Nie zatrzymam się, aż wtedy, gdy ujrzę, iż ostatnia nadzieja odnalezienia mych dzieci zagasła!
Mogeż więc w takich okolicznościach powiedzieć: „Różo! bądź dla mnie córką. Byłoby to samolubstwem z mej strony! Ty żyjesz tu, kochana, szanowana przez wszystkich, którzy cię znają. Masz zaspokojone wszelkie potrzeby życia. Byłoby to nikczemnem, byłoby zbrodnią, pociągać cię z sobą w tę przyszłość nieznaną, napełnioną być może nędzą i smutkiem!
Niezapomnę o tobie, bądź pewna!... Wspomnienie to zostanie na zawsze wyrytem w mojej pamięci, a raczej sercu i w dniu w którym wolno mi będzie zawołać: „Odnalazłam me córki“ dodam, Bóg jeden tylko widzi z jaką radością „Oczekuję trzeciej, którą ty jesteś“. Przybywaj dziecię ukochane.“
Młoda sierota zrozumiała, iż Joanna miała słuszność zupełną, nie zmniejszyło to jednak jej smutku i boleści.
Dnie po dniach upływały, długie, nieskończenie pełne trwogi. Joanna nie odbierała żadnej odpowiedzi na wysłane listy.
Dwa tygodnie tak upłynęły.
Wreszcie piętnastego dnia rano, zarządzająca infirmerya przyniosła do pokoju chorej, dwa listy.
Joanna pochwyciła je drżącą ręką, sercem pełnem radości.
Wkrótce jednakże tę radość zastąpił smutek bez granic.
Obie koperty wysłane przez jeneralną dyrekcye poczt, zawierały wewnątrz też same dwa listy, wyekspedyowane przed dwoma tygodniami, z tem drukowanym objaśnieniem: