rzekł w chwili, gdy pożar wszczął się w zamieszkiwanym przez ciebie domu. Uratowano cię cudem od śmierci. Z ambulansu, w którym złożoną zostałaś, przewieziono cię do szpitala Miłosierdzia, gdzie w kilka dni później, dokonano na tobie bolesnej operacyi, jaka wyznać muszę, spełnioną należycie nie została. Ze szpitala Miłosierdzia przesłano cię do Blois, gdzie od bardzo dawnego czasu pozostajesz.
— Od bardzo dawnego czasu! — powtórzyła Joanna z konwulsyjnym drżeniem.
— Przed pięcioma dniami — mówił doktor dalej — zastosowałem tobie nową operacyę, ażeby osiągnąć zupełne uzdrowienie.
Biedna kobieta wlepiła w mówiącego spojrzenie pełne przestrachu.
— Jestem więc w spitalu dla chorych? — zapytała w szpitalu dla ranionych?...
Doktór wachał się z odpowiedzią.
— Lecz mówże pan! — mów! — wołała Joanna ze wzrastającym wzburzeniem.
— Niepodobna było przewlekać dłużej niepokoju biednej kobiety i podejrzeń jakie kiełkować zaczęły w jej osłabionym umyśle.
— Znajdujesz się w przytułku dla obłąkanych — odrzekł, wpatrując się w oczy chorej dla wyśledzenia jaki skutek wywoła to tak nagle a niespodziewane odkrycie.
Cios był strasznym, ale Joanna oparła się mu z energją, jakiej nie można się było spodziewać po tak osłabionej fizycznie chorej.
— Przytułek dla obłąkanych!... byłam wiec warjatką! — wyjąknęła nieszczęśliwa z niewysłowiony przeraże-