Ach! ileż on przykrości wyrządzał biednemu Pawłowi!... ten zbrodniarz, godzien gillotyny!
— Być może, iż pani Rivat po śmierci męża oddała mu pod opiekę swoje niemowlęta?
— Ach! nigdy w świecie! — zawołał kupiec nigdy! Wszak zdaje mi się pan wspominałeś, że te dzieci spaliły się wraz z matką podczas pożaru?
— Tak przypuszczałem — Schloss odrzekł. — Bądź co bądź, zdaje się panu, że Duplat został rozstrzelanym?
— Tak, jak mu się to należało Jeżeli nie został w pierwszej chwili schwytanym, nastąpiło to później! Szukano go i znaleziono. Będzie mniej o jednego łotra na świecie.
Rajmundowi zdawało się prawdopodobnem, iż z Duplat’em w podobny sposób się rozprawiono.
Powrócił do księdza d’Areynes zafrasowany, składając sprawozdanie ze swych poszukiwań.
Dobra wola wikarego została chwilowo obezwładniona nieprzełamanemi przeszkodami. Mimo to, trwał w postanowieniu odwiedzenia nazajutrz Joanny. Obaj doktorzy Pertuiset z Leblond’em, pozwolili mu jechać powozem do szpitala.
∗ ∗
∗ |
Dziewiąta rano uderzyła na szpitalnym zegarze, gdy z fjakru, zajeżdżającego przed portyk wysiedli dwaj mężczyźni.
Był to wikary, w towarzystwie wiernie oddanego sobie Rajmunda Schloss’a.
Ksiądz d’Areynes, wspierając się na ramieniu nadleśnego, wszedł wraz z nim wgłąb szpitalnego budynku.
— Idziemy do pana dyrektora — rzekł Rajmund w przejściu do odźwiernego. — I prowadził wikarego do biura.
— Oto ksiądz Raul d’Areynes, wikary z parafii świętego Ambrożego — rzekł wchodząc do dyrektora.
— Jak pan widzisz — dodał ksiądz d’Areynes — mimo, że mocno jeszcze osłabiony, spieszę dla dopełnienia objaśnień udzielonych przez pana wczoraj Rajmundowi Schloss,