rzyć w tego schorowanego starca — pytał Schlos z oburzeniem.
— Kto? Gilbert Rollin!
— Ha! podły zbrodniarz! — wykrzyknął Rènand — zabił stryja swej żony... własnego dobroczyńcę!
Mimo głębokiej boleści i przerażenia jakie wywarły na nim te dwie nagłe śmierci, doktor Pertuiset nie stracił przytomności umysłu i owej godnej podziwu krwi zimnej, jaką zachowywać umiał w najbardziej krytycznych okolicznościach.
— Przenieść ciało hrabiego do jego sypialni — zawołał następnie udamy się do merostwa dla sporządzenia aktu zejścia pana d’Areynes, resztę zaś formalności pozostawimy na później. — Raj!mundzie! — dodał, zwracając się do nadleśnego trzeba zawiadomić Gilberta Rollin o śmierci hrabiego Emanuela. Napiszę depeszę, którą odniesiesz do biura telegrafów. Obecność Rollin’a jest tu niezbędnie potrzebną, jako legalnego reprezentanta interesów swej żony. Zresztą i obowiązek nakazuje mu tu przybyć dla odprowadzenia na cmentarz ciała tego człowieka dobra, którego wszyscy opłakujemy. Skoro przy jedzie pan Gilbert, udzieli nam szczegóły o śmierci księdza Raula.
Dając te polecenia Rajmundowi, doktor Pertuiset wsunął do kieszeni list Rollin’a.
Ciało hrabiego d’Areynes złożone na łóżku w sypialni. W braku gromnic Piotr Rènaud zapalił wielką liczbę świec, zmieniając tym sposobem ów pokój w pośmiertną kaplice.
Umieścił na piersiach swojego pana krucyfiks i gałąź bukszpanu umaczaną w święconej wodzie. Wszystkie okiennice w zamku zostały szczelnie zamknięte i pozapuszczane firanki.
Przez ten czas doktór pisał następującą depeszę: