— Słuchamy!
Bertin czytał głośno:
„W dniu 28 Maja 1871 roku, o godzinie dziesiątej z rana, przede mną, merem jedenastego okręgu, stawili się: pan Juljan Servaize, zamieszkały przy ulicy la Roquette pod numerem 22, w domu spalonym obecnie, oraz pan Alfons Izydor Merlin, zamieszkały przy ulicy des Boulets i przedstawili nam dziecię płci żeńskiej, znalezione na ulicy la Roquette, przez pana Juljana Servaize w chwili, gdy jakaś kobieta, przypuszczalnie matka tego dziecka, wybiegłszy z palącego się domu padła zabita kulą, na bruku ulicy.
„Dziecię o ile sądzić można, przyszło na świat przed trzema dniami. Owinięte było w białą wełnianą kołderką mającą na każdym rogu pięć prążków czerwonych, rozdzielonych od siebie przestrzenią do pięciu centymetrów, a na ostatnim prążku tkaniny wyryty wyraz: „Surfine“.
„Koszulka i czapeczka dziecka, znaczone literą R. ręcznie haftowaną czerwoną bawełną.
„Powyższe szczegóły zamieszczamy w akcie niniejszym, ażeby umożliwić poszukiwania osobom pragnącym odnaleźć to dziecię...
— Tu przerwał czytanie.
— Jakież imię pragniecie panowie nadać temu dziecku? — zapytał.
Pierwsze lepsze, jakie panu na myśl przyjdzie — rzekł Duplat.
— Bielizna znaczona literą R. — wtrącił Merlin — dajmy więc imię tej małej poczynające się od R.
— Może więc Róża?
— Niech będzie Róża.