— W rzeczy samej, — rzekł, — bardzo to kompletne, więcej niż spotkać się spodziewałeś. Znajdę napewno, to, czego mi trzeba do przygotowania lekarstwa dla twojego pana, a razem i dla ranionego oficera. Daj mi dwie próżne flaszeczki, podaj wagę, i narzędzie do liczenia kropel.
— Oto są panie... — rzekł kamerdyner, przynosząc i kładąc przedmioty żądane!
Doktór zabrał się do mieszania niektórych substancyj we flaszeczce, ważąc skrupulatnie ich ilość.
Piotr wpatrywał się weń strwożony, dręczyła go chęć zapytania o stan zdrowia hrabiego, nieśmiał wszelako wymówić słowa, z obawy, by nie otrzymał jakiej zabijającej odpowiedzi.
Po długiem wąchaniu odważył się wreszcie.
— Czy panu hrabiemu zagraża niebezpieczeństwo? — zagadnął drżącym głosem.
— Tak; — i bardzo groźne.... odparł Bawarczyk. .. Jego życie trzyma się na włosku prawie.
Kamerdyner łkać zaczął.
— Będę próbował wszystkiego, ażeby złe pokonać, — mówił dalej Niemiec. — Wezmę się energicznie do walki z chorobą, ale za skutek ręczyć nie mogę. W ciągu kilku godzin będę zmuszonym opuścić ten zamek, radzę wam przeto ażebyście postarali się o innego lekarza, któryby mógł dalej roztaczać opiekę i prowadzić kuracyę waszego pana.
Piotr w milczeniu opuścił głowę na piersi. Płakał cicho.
Blasius Wolff, nie uważając na niego, przygotowywał swe mikstury.
— To, — rzekł, wskazując na jeden z flakonów, — jest dla ranionego oficera naszej armii, to drugie zaś, — dodał, dając służącemu flaszeczkę, — dla waszego pana. Proszę