się był pilnie uporządkowaniem tej znakomitej posiadłości biskupów kijowskich, ale dotychczas pustej. Tymczasem system ustawicznego napastnictwa ze strony Tatarów trwał zawsze, luboć najazdy ich nie z za Dniepru jak dawniej, ale od Krymu godziły. Kraj zaś, jak wtenczas tak i teraz, obnażony zupełnie ze środków obrony, czynił im wstęp łatwy do siebie. Wereszczyński więc, w celu zabezpieczenia się od ich zamachów, starał się mianowicie dla dóbr swoich, leżących wlaśnie na drodze tatarskich zagonów, stałą zapewnić obronę. Owóż znając korzyść obronnych gródków, wszędzie je też w osadach szlakowych dóbr swoich zakładał. W Czarnohorodce też znalazłszy miejsce zdatne do obrony t. j. kępę stawową, na której odwieczne mieściło się horodyszcze, odnowił je i umocnił, gdyż to trafiało w myśl jego, którą w pismach swoich wyrażał, aby z gotowych odwiecznych horodyszcz, których pełno opuszczonych było na Ukrainie, skorzystać i na obronne je poobracać stanowiska. W pozostawieniu zaś tych horodyszcz w tym stanie zapuszczenia, w jakiem były, widział on nawet pewne niebezpieczeństwo dla kraju, i pisał też: „że na nic innego niechowamy je, chyba na baszty nieprzyjaciołom swoim pogranicznym, aby oni powoli to pobrawszy, osadzili, i stąd nas bezpiecznie wojowali i posiadali.“ Odtąd też Cz. stała na wstręcie Tatarom, i wraz z Chwastowem i innemi zbrojnemi osadami, stanowiła całość obronną, wspierając się wzajemnie. Wereszczyński trzymał na swym żołdzie kilka tysięcy ludzi bojowych, złożonych po większej części z synów rodzin podupadłych, a strąconych do poziomu służebniczej szlachty, albowiem „chudopachołków, jak pisze świadek ówczesny, wielkim on był chlebodawcą.“ Na czele też tego zastępu zbrojnego uganial się po stepach, i walczył wciąż z nieukróconą dziczą łupieską. Razu jednego han krymski wybral się był na najezdniczą wycieczkę w kraje Rzplitej; Wereszczyński z pocztami swoimi wyruszył na jego spotkanie, ale hanowi dano sprawę, że jakoby Wereszczyński połączywszy się z kozakami, w piętnastu tysiącach postępuje przeciwko niemu; han, uwierzywszy pogłosce, przestraszony cofnął się; ale potem przekonawszy się, ze wieść była mylną, gniewny w odwrocie swym do Krymu, przesłał przez więźnia słowną pogróżkę Wereszczyńskiemu, wraz z książką w szyderskim upominku. „Iże mię Popie—mówił łamanym językiem—szukała twoja po polu, i od przedsięwzięcia mię mego z kozaki zraził, nadto gwoli uporowi twemu musiałem ci ustąpić w wierzch Sobu z szlaku mego, którymem był wszedł w ziemię Pana twego i tymże szlakiem miałem się był do carstwa swego wrócić, tedy bądź odemnie tego pewien, iż niedługo tego czekać, że więcej zamną Twoja niebędzie jeździła, gdyż ja ciebie sam i w cerkwi twej najdę, a na znak tego szlę-ć książkę, na jakąm się w drodze zdobyć mógl, jako Popowi arabskim pismem napisaną, k temu kopytami koni moich żywotnych oglodaną, a to na znak się tego stało, że tak cialo twoje Popowskie kopytami koni będzie oglodane od kości twoich“ Han zdaje się pogróżkę tę swoją chciał w czyn zamienić, bo w kilka miesięcy potem doniesiono Wereszczyńskiemu z Zaporoża, iż tenże han wybiera się uderzyć znów na Ukrainę. Jakoż Wereszczyński pisał te słowa do hetmana: „Ja już Cara Perekopskiego umyśliłem czekać ze dwiema tysiącami ludu ruszniczego, a z dziesięcią jedną hakownic na jednym horodyszczu Czarnohorodzkim, które teraz chałupami i stokołem obstawiam: niechże się teraz dzieje wola Boża z nami, ja przed nim uciekać już niebędę, jedno gdyby na mnie gwałt, o odsiecz proszę. A gdybym z nim zabawki na tym przerzeczonym horodyszczu nie miał, mnie pewnego z tyłu nieprzyjaciela będzie raczył Wmość mieć“ (Listy Sł. Żółkiewsiego str. 31 i 33). Było to w r. 1593. Wereszczyński umarł jak wiadomo, w 1599 r. i po zejściu jego, owe gródki przez niego wzniesione, znacznie nadwerężone, nieodpierały już natręctwa tatarskiego, tak dalece, że w 1626 r. biskup Bogusław Radoszewski zjechał był umyślnie do Czarnohorodki, dla dopilnowania robót około zamku tutejszego, który „przez częste inkursye tatarskie był zdezelowany, i dawna obrona opadając, potrzebowała naprawy“ (Kalnofojski). Zameczek ten odtąd też w należytem zostający dopatrzeniu, znów do odporu przysposobiony, bywał nierzadko czasową nawet biskupów rezydencyą. Biskup Aleks. Sokołowski datował swój list do Papieża Urbana VII z Czarnohorodki („in residentia nostra Czarnogrodensis d. 12 febr. 1643“). (Chodykiewicz, de rebus gestis część II fol 740, rękopism). Tymczasem w 1648 r. Cz. wraz z Chwastowem zajęli kozacy. Od tego czasu Cz. doznała wielorakich klęsk i przygód wojennych, tak że się powoli w pustkę zamieniła bezludną. Tatarzy, rozpuściwszy zagony swe po Polesiu kijowskiem, zniszczyli ją. W 1656 r. Bohdan Chmielnicki nadał Cz. z Pleseckiem monasterowi brackiemu kijow., ale nadał mu on tylko nomenklaturę miejsc tych, bo w istocie pustki tu były. W 1659 r. d 31 grudnia car Aleksy Michajłowicz, w skutek prośby rektora Galatowskiego, temuż monasterowi to nadanie Chmielnickiego zatwierdził, z tem jednak: „jeżeli oto nie będzie potem sporu i czołobicia“ (Akty otn. k ist. Z. R., t. 4, str. 219–220). Po traktacie atoli hadziackim Cz. odeszla od monasteru brackiego. Wieś ta wszakże około tego czasu
Page:PL Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T. 1.djvu/757
Appearance