ges d’antan ze starofrancuskiej piosenki. Poco przyszła do mnie — nie wiem zupełnie. Nie sądzę, aby nęciła ją gra — a wie przecież, że zbyt silne i wyraźne jesteśmy obie, by nie nastąpiła jakaś scysja. Ja jestem zbyt ambitna i próżna, by uznać jej przewagę — a zbyt opanowana, by walczyć otwarcie. Jest bardzo inteligientna i rozumie to. Nie lubi mnie ani trochę, ponieważ prawdopodobnie nie lubi nic, nie podobam jej się, widzi we mnie kobietę bierną, cichą, dobrze wychowaną, pretensjonalną i pustą. Całą manjerę moją zna nawylot — i nie jest mnie ani trochę ciekawa. A usiłuje skokietować mię, wiedząc, że jednak poznam się na tym. Więc poco?
Będę u niej naturalnie. Nie mam żadnego motywu dla czynienia jej nieuprzejmości.
Używa niesmacznego zwyczaju drugorzędnych pisarek i aktorek, podpisuje się mianowicie złożonym z panieńskiego i obecnego nazwiskiem Dernowicz-Obojańska. O mężu swym zaś mówi: Obojański, albo nawet — pan Obojański.