kiś domysł uwłaczający, — i w obronie jej czci oddać życie. Żona bowiem jest przedewszystkim żywym naczyniem honoru swego męża — i zakwestionowanie nietykalności owego naczynia w największym cyniku obudzi święte oburzenie. Jest to równie mądre i równie głupie, jak asceza owdowiałego księcia wschodniego lub gościnność nomada, nakazująca ofiarowanie wędrowcowi na czas gościny między innemi rzeczami także własnej żony.
Te nieubłagane prawa obyczajowe przez to, że przypominają charakterem swym epoki zamierzchłe, albo ludy egzotyczne, wydają mi się niebanalne — i ładne. I dla tego — wiedząc to wszystko, będąc świadoma całej sztuczności i przypadkowości dzisiejszych pojęć, wierna jestem memu mężowi, chociaż nie kocham go zupełnie. Cnota najpiękniejsza, najcenniejsza wydaje mi się wtedy, gdy połączona jest z uświadomieniem jej głupoty, bezcelowości, bezpożyteczności. Bo znajdując się na owym trzecim stopniu stosunku do moralności, kocham piękność nieskończoną rzeczy bezpożytecznych i głupich.
Zwykle jest odwrotnie: kobiety nieuświadomione, religijne, skłonne do ekstaz mistycznych i ascetycznych — uważane są przez mężczyzn za najłatwiejsze do zdobycia. Chłodna myśl nie zabrała krwi ich temperamentowi.
Ja zaś jestem opanowana i ujarzmiona, jak w tamy ujęta, uregulowana rzeka. Fale życia zbyt głębokie, by ponad tamy wydostała się powódź.
I tak — kocham siebie za to wszystko, co we