This page has been validated.
187
Ale gdy byliśmy już blizko domu, odezwałam się nagle cicho i miękko:
— Jest pan niedobry, taki niedobry — —
— Dla czegóż to? — zdziwił się i popatrzył z uśmiechem pod rondo mego kapelusza.
Odrzekłam z drżeniem:
— Wyjeżdżając, nie zawiadomił mię pan o tym. Nie pomyślał pan — — A ja tak się bałam — —
— Bardzo przepraszam panią — rzekł szybko, uprzejmie, jakby przyznając się do niewłaściwości towarzyskiej. — Ale stało się to tak nagle — —
Gdy milczałam, zapytał po chwili:
— Pani to serjo powiedziała?
— Tak...
Staliśmy już przed bramą. Bystro patrzył na mnie.
— To prawda... — powtórzyłam.
Na pożegnanie po raz pierwszy ucałował moje ręce.
— Dziękuję pani — powiedział krótko.