Jump to content

Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/63

From Wikisource
This page has been proofread.



POKUSZENIE



Trwoga mi żarła mózg, że twarzą chrystusową
Brat mój dusze uwodził, a jam się połowem
Trudził daremnie i że światło miał nad głową,
Że wszystkich giął do kolan i całował słowem.

A przeto, kiedy duszę ba rdzo miał znękaną,
Wtedym zmowę uczynił z pysznym góry szczytem,
Na wierzch góry go wiodąc w cudne jakieś rano,
I poiłem mu wargi rosą i błękitem:

Oto ci legło u stóp śpiące Jeruzalem,
W splocie grzechu dyszące przez sen, gryząc wargi,
Oto się mienią rannym kopuły opalem,
W świątyniach mrok się modli, puste jeszcze targi.

Zerwęć dach z tego domu, który przed twem okiem
Skryły palmy, by żądze były niewidome.
Spójrz bracie: jakby wężem opasana mrokiem,
Z krwią swoją walkę toczy królewska Salome.