Po pewnym czasie wraca baba z dzieckiem napowrót do jego matki. Po drodze spotyka niewiastę, wiodącą tego samego pochodzenia dzieci. Jednemu z nich wetknęła flaszkę do karmienia zanadto głęboko do ust; dziecko się udusiło. Tego dnia przyprowadzono 25 takich dzieci do Moskwy.
Znajomy mój udał się do owocarki, aby napiętnować niewłaściwość jej postępowania. Kobieta poczęła usprawiedliwiać się mężem, ubóstwem i nieuregulowanym trybem życia, nie pozwalającym jej zajmować się dziećmi. A zresztą malec nie chciał ssać, jednem słowem był dla niej ciężarem…
Niedawno temu bawiłem się z trzema opuszczonymi, zaniedbanymi dzieciakami, a jako czwarty przyłączył się siostrzeniec Wasyla.
Dzieci te urodziły się na to, aby podróść, zdziczeć i przemienić się w pijaków i syfilityków.
Mimo to słyszy się ciągle o ratowaniu ludzości, chylącej się ku upadkowi. Dlaczego miałby świat zdziczeć? Czy dokonałoby się przez to dzieło dobre? Nie powinno się takich ludzi zabijać, lecz wciąż ich wspomagać i wszystkich używać środków, aby poskromiwszy dzikie instynkta, przemienić ich w ludzi. Takie dzieło byłoby dobre. A dokonać je można nie słowami, lecz dobrym przykładem.