niema tego pociągu wzajemnego, w takim razie małżeństwo jako takie, jest rzeczą niedobrą.
Zdaje mi się, że Was rozumiem i dlatego chciałbym Wam chętnie dopomódz, usuwając z Waszego stosunku to, co jest w nim męczącego niepokojącego, a zostawiając rzeczy radosne i dobre. Ona ma zupełną słuszność twierdząc, że wyłączna miłość ziemska nie jest miłością Boga, a nawet tę miłość ku Bogu ogranicza. Wyłączna miłość, t. j. ta, którą Pan obecnie odczuwa, jest bezsprzecznym faktem. Należy się z nim liczyć, zupełnie tak, jak z właściwościami ciała i charakteru. Właściwości tych nie można przecież wytępić. Jeżeli się już raz uznało istnienie faktu, to wypada tak postępować, aby przyswoić sobie wszystko dobre, a usunąć wszystko złe. Piękną jest świadomość, że się jest kochanym — nie egoistycznie kochanym, ale taka miłość musi polegać na wzajemnem wspieraniu się i dopomaganiu w służbie Bogu. Można ją wówczas nazwać radością. Staje się nią jednak tylko wtedy, gdy się tę miłość oczyści z przesadnej czułostkowości (w tem Pan grzeszy) z nadmiernej zazdrości i ze wszystkich złych przywar, ukrywających się pod zdobnemi etykietami. Dam Panu praktyczną radę: nie analizować uczuć i nie dzielić się z każdą myślą